DIALOGI
Kierka siedzi przed blokiem na wózku.
Dzień dobry panie Antoni. | ||
Dzień dobry pani. Dzień dobry. Co to? Nie udały się zakupy? | ||
A ja tylko zapisałam się do kolejki, a sklep otwierają za cztery godziny. | ||
O niech mi pani... niech mi panie powie, które okno jest do pani mieszkania? | ||
A tam, na skraju, na pierwszym piętrze. Tamto. | ||
To by się zgadzało. Teraz to mi tylko jednego brakuje, bo tak to już wiem gdzie każdy mieszka. Tylko wie pani na tym trzecim piętrze to coś jest nie tak. | ||
Pewnie pustostan. | ||
Pustostany są na czwartym. O widzi pani, dwunastka pewnie weźmie sublokatora, trzynastka jest przeklęta, każdego odrzuca. | ||
W imię ojca i syna. Co tez pan mówi? | ||
A proszę pani, a na tym trzecim piętrze to wie pani ja tak myślę... (Zaczyna Tekli mówić szeptem na ucho.) | ||
Tekla idzie do mieszkania Kotków i Kołków. Dzwoni do drzwi. | ||
Kto tam? | ||
Sąsiadka z dołu Tekla Wagnerówna. Niech mnie pan wpuści. | ||
Jest pani sama? | ||
No sama, nie pan wpuszcza. | ||
A czy to coś pilnego? | ||
Tak, tak, bardzo pilne i ważne. Kotek otwiera Tekli drzwi.) Dzień dobry panu. | ||
Dzień dobry. | ||
na widok muru, który Kotek wraz z sublokatorem budują w mieszkaniu - Ooo! | ||
widząc, że Kołek stawia odwrotnie cegły - Panie, co pan robi?! Co pan robi jak Boga kocham no?! Aha, pani Teklo kochana, tylko o tym to ani słowa, bo jakby się cieć dowiedział to by zażądał uchwały naczelnego architekta Warszawy. | ||
Panowie zostawicie to. Wiem z pewnego źródła, że to jest zupełnie niepotrzebne. Chodźcie coś wam pokażę. No chodźcie, chodźcie. (Wychodzą na korytarz.) O tu w tym miejscu na każdym piętrze są drzwi od mieszkania, a tu ściana. | ||
pukając młotkiem w ścianę - No rzeczywiście dudni. | ||
Trzeba by sprawdzić, ale dyskretnie, żeby się administracja broń Boże nie dowiedziała przed czasem. | ||
Kołek poleciał zatem na inne piętra sprawdzić, czy faktycznie na każdym piętrze w miejscu wskazanym przez Teklę występują drzwi. | ||
To było tak. Zabił murarz kolegę i zamurował. Jak Słowacki Mazepę. | ||
Eee, co tam Mazepa. Normalnie sknocili lokal, nie chcieli usterkować, bo poleciałaby im premia. | ||
No to się panu należy. | ||
Nie, nie, nie. Chwileczkę, chwileczkę. Panie, zaraz, nie ma tak dobrze. Może zwrócimy się do komisji rozjemczej? | ||
Do komisji? To już lepiej w marynarza. | ||
Panowie postanawiają zaglądnąć do tego mieszkania. Kotek wyciąga swoim dźwigiem Kołka na specjalnej platformie przed samo okno balkonowe. | ||
Panie Kotek! Ej! A lina nie pęknie?! | ||
Nie pęknie, nie pęknie! Ja więcej ryzykuję niż pan! | ||
To już, tylko ostrożnie! | ||
Co?! | ||
Ostrożnie! | ||
Dobra, dobra! | ||
Powoli, powoli. Do góry! Dawaj, dawaj, dawaj. Już! | ||
Na tę akcję badania nowego mieszkania wchodzi Anioł. | ||
Co tu się dzieje? | ||
Balcerkowa się kąpie. | ||
Aha.... Co?! Co?! Proszę mi natychmiast zjechać na dół! To jest zupełnie niezgodne z przepisami! | ||
Zaraz no. Nie trząś pan tak no, plac zabaw to jest? Huśtawka? | ||
do siebie - Balcerkową podgląda? Doktór? | ||
Obok właśnie mija go Balcerkowa. | ||
Dzień dobry. | ||
O! Pani Balcerkowa! | ||
Tak? | ||
Mówiłem, ze trzeba zakładać zielone firanki, zwłaszcza w łazience. | ||
Tak. Przepraszam bardzo. | ||
A... i niech mnie pani nie chodzi z mokrą głową w taki ziąb! | ||
Balcerkowa łapie się za włosy i robiąc dziwną minę idzie dalej. Anioł tymczasem idąc do tyłu nieopatrznie uderza w drzewo. | ||
do drzewa - No dobra... | ||
Zaciekawiony zawartością mieszkania Kotek wypytuje bogatszego teraz o tę wiedzę Kołka. | ||
No i co? No i co? | ||
No normalne M-4. Może się pan wprowadzać. | ||
Aaa... mnie pan nie wrobisz panie doktór. He, to partanina bez ścian i podłogi nie? | ||
Wcale nie jest tak źle. Widocznie praktykant robił, uparł się żeby w imieniny majstra robić no i wziął się do wykańczania tych ścian. No i zamurował otwór, bo akurat drzwi... hy... nie dowieźli. | ||
No jak pan nie chcesz, to trudno. Zgłosimy do gospodarza domu, że jest pustostan, dadzą nowego lokatora. Wie pan, ludzie czekają na mieszkanie latami. | ||
Panie doktorze, niech pan się zgodzi. | ||
Niech pan nie wybrzydza. | ||
Skoro tak... to trudno. Ustąpię... przed przemocą. | ||
Kotek zaczyna młotkiem kuć ścianę w miejscu drzwi. | ||
Panie sąsiedzie, panie sąsiedzie. Boję się tego Anioła no, jakby coś wywąchał? Gdyby pan podjechał kochany... yyy... dźwigiem pod okno, to ja panu te gruz wyrzucę wie pan. | ||
Dobra, dobra. To ja podjadę dźwigiem pod balkon. | ||
rozwalając ścianę dalej - Tylko cicho sza. A ja tu... | ||