|
do męża - Może napijemy się kawy? Czajnik i filiżanki są gdzieś na wierzchu.
|
|
|
|
A za gaz to ja będę płacił co? Mowy nie ma! Jak będziecie u siebie to możecie sobie gotować dzień i noc kawę, ale nie u mnie!
|
|
|
|
do męża - A ja herbaty to bym się napiła. Przecież to nie ma sensu nie jeść i nie pić, a jak będziemy musieli czekać parę dni? No powiedz?
|
|
|
|
Głodem ich weźmiemy! No jak tak, no to może skocz na dół, kup coś na ząb. A ja tu będę miał na wszystko oko.
|
|
|
|
Tylko nie narób głupstw!
|
|
|
|
Ja też pójdę coś kupić i zadzwonię do pracy.
|
|
|
|
I zadzwoń do ordynatora. Niech coś zrobi, ma znajomości w końcu nie? I koniecznie do spółdzielni, przecież to nie może trwać wiecznie no. No i w ogóle coś zrób!
|
|
|
|
Kołkowa z Kotkową schodzą po schodach przepychając się. Wpadają na Anioła trzymającego w rękach tablicę ogłoszeń.
| |
|
|
Widziały panie cuś takiego?!
|
|
|
|
Matko Boska!
|
|
|
|
Nieliche co? Od razu domek będzie inaczej wyglądał... o! (Wiesza tablicę. Przygląda się umieszczonej na niej tabliczce z napisem: "Komunikaty i rozporządzenia. Gospodarz domu Stanisław Anioł - Alternatywy 4 m 1".) No jest coś w tym.
|
|
|
|
Tymczasem mieszkanie Kotków i Kołków odwiedza przedstawiciel komitetu blokowego.
| |
|
|
Nie ma mowy! Nie płacę na żaden komitet!
|
|
|
|
A ja zapłacę. Proszę mnie zapisać. Ile przepraszam?
|
|
|
|
Yyy... dwieście złotych. A tutaj proszę pokwitować na liście... o. Pańska godność?
|
|
|
|
Kołek Zdzisław.
|
|
|
|
Acha... o, tu.
|
|
|
|
wręczając przedstawicielowi 500 złotych - Proszę... no, nie trzeba reszty prawda. Mam małą sprawę, przepraszam bardzo...
|
|
|
|
Tak?
|
|
|
|
Wie pan, chodzi o to, że zostali tutaj dokwaterowani wie pan, dzicy lokatorzy wie pan. I teraz jest sprawa, w jaki sposób... bo mają jakby przydział, rozumie pan, ale to jest załatwione moim zdaniem niesłusznie, rozumie pan? Że to jest wszystko niewłaściwie. Może by w jakiś sposób komitet blokowy wie pan...
|
|
|
|
Eee! Chwileczkę, chwileczkę! Proszę pana, to i ja mam do pana też pewną sprawę. Proszę, proszę mnie zapisać. (Daje oszustowi 1000 złotych.)
|
|
|
|
z niekrytym zadowoleniem - Proszę.
|
|
|
|
A moja godność, Kotek Zygmunt.
|
|
|
|
do współlokatora - Chciałeś mnie mały przechytrzyć co? Zblatować sobie komitet? He, he. Nie ze mną te numery Bruner! Siedzimy tutaj razem i kwita! Żadnych sztuczek.
|
|
|
|
Rozlega się pukanie do drzwi.
| |
|
|
Całuję rączki. No bądź pan człowiek, bądź pan sąsiad no. No podniesie pan te parę sztuk mebli swoim dźwigiem.
|
|
|
|
Sąsiedzi powinni sobie pomagać.
|
|
|
|
Noo... gdyby nie on, to w ogóle nie byłoby sprawy. Ja każdemu pomogę, no a już sąsiadowi to... to obowiązkowo. Załatwicie panowie, że jego tutaj nie ma, a ja już lecę na dół.
|
|
|
|
Proszę panów, tak nie można. Nastąpiła pomyłka i dopóki się nie wyjaśni jesteście w świetle prawa równoprawnymi lokatorami. Ja mam inną propozycję. W związku ze sporem, którego nie możemy rozstrzygnąć w ramach naszych kompetencji, powinniśmy go na pewien czas przerwać. My tu z sąsiadem stworzymy komisję rozjemczą, zapieczętujemy mieszkanie, panowie oczywiście będą musieli je na jakiś czas opuścić. Pan wtedy będzie mógł nam pomóc w przeprowadzce, no a potem wrócimy do stanu poprzedniego.
|
|
|
|
No tak... a nie! Chwileczkę, chwileczkę. Ale jak ja wyjdę, to on wróci i potem mnie tutaj nie wpuści!
|
|
|
|
Nie, klucze będzie miała komisja. To oczywiste.
|
|
|
|
Oczywiście.
|
|
|
|
A potem możecie się kłócić dalej.
|
|
|
|
Kołek z Kotkiem zgodnie oddają klucze do swojego mieszkania profesorowi.
| |
|