|
"Aaaaa... niech konik polny... polny... pol.... Niech wiatr swawolny, niechaj skowronek tu śpiewa". (W tle słychać Zosię od profesora śpiewającą swoją ulubioną piosenkę.) No widzisz! No widzisz! Zrób coś!
|
|
|
|
Ale co?
|
|
|
|
Idź do tej kuchty od profesora i powiedz jej, że ja w tych warunkach nie mogę pracować. Idź wreszcie, powiedz, bo to jest przecież niemożliwe. To jest niemożliwe. Ja zniszczę gardło, ja zniszczę zdrowie... (Kubiak po cichu wychodzi, wpuszczając do mieszkania Balcerka. Kolińska dalej użala się nad sobą.) Ja nie mogę w tych warunkach pracować. Przecież każdy śpiewak dba o siebie, o niego dba rodzina, dba mąż. A ja jestem sama, ja właściwie jestem sama bez... bez... no tak, no... już... (Zaczyna chrząkać.) Przecież o... o... "niech konik... niech... niech konik polny, niech wiatr swawolny, niechaj skowronek to śpie..." (Zaczyna ryczeć.)
|
|
|
|
zza pleców śpiewaczki - Musi się pani tak wydzierać?!
|
|
|
|
Co pan, co pan, oszalał pan?!
|
|
|
|
No pewne, nawet król tego nie wytrzyma. No najlepiej niech pani idzie na podwórko i to na sąsiednie.
|
|
|
|
Jezus Maria, niech się pan wynosi bo ja pana... niech się pan wynosi.
|
|
|
|
Ta, pewnie. Na ślubie to śpiewać nie chciała... artystka.
|
|
|
|
łapiąc się za serce - O Jezu... o Jezu... oj... oj...
|
|
|
|
Kotek podjeżdża pod blok swoim dźwigiem. Zostawia go uruchomiony i idzie do domu na obiad.
| |
|
|
Zygmuś, sąsiad do ciebie.
|
|
|
|
Dzień dobry. Smacznego. Ja bardzo przepraszam, ale zapomniał pan wyłączyć silnik, więc przyszedłem żeby powiedzieć. Spaliny strasznie śmierdzą no i hałas taki, że żona nie może ćwiczyć. I benzyna się marnuje.
|
|
|
|
Nie, nie zapomniałem. Akumulator mi siada a na bazie nie ma. Jak wyłączę to w ogóle nie ruszę. Poczekaj pan kwadrans, skończę obiad i jadę do roboty.
|
|
|
|
Kubiak wraca do żony, ta stoi przy oknie.
| |
|
|
Niczego nie umiesz załatwić. Fujaro ty. Idź zaraz, wyłącz ten silnik! Przecież są jakieś sposoby! Bo będę miała atak! Och... och... och...
|
|
|
|
Kubiak idzie na dół, zatyka rurę wydechową kawałkiem szmaty, co powoduje wyłączenie silnika. Po chwili wraca i cichcem chowa się w łazience.
| |
|
|
Słuchaj, gdyby przyszedł tutaj pan Kotek to powiedz, że wezwali mnie w bardzo pilnej sprawie, a może że wyjechałem na kilka dni.
|
|
|
|
Dobra, dobra. Niech przyjdzie. Niech przyjdzie.
|
|
|
|
Szybciej, szybciej! Bo nie załapie! (Anioł wachlując się swoim kapeluszem idzie za pchającymi dźwig lokatorami.) I raz go! I raz! Śmiało no! Szybciej, szybciej, bo nie załapie!
|
|
|
|
odpychając się energicznie obok na wózku - Razem! Razem! Razem!
|
|
|