Aniołowie siedzą w zaciszu swojego mieszkanka. Miećka prasuje chusteczki.
|
Wiesz, ta Kotkowa to mówiła, że ten lokal to przeklął jakiś budowlaniec. I nikt tutaj długo nie pomieszka. Ten pierwszy to już się martwy sprowadził, mówiła Kotkowa. Ten drugi Cichocki, to zdążył tylko okna umyć. Patrz a Winnicki mieszka już tyle czasu i nic. Co prawda jak było zimno to się wyprowadził, ale już wrócił. To Stasiu co, to on taki twardy, czy ta klątwa spłowiała?
|
|
|
|
Co ty mnie tu Miećka... co taka klątwa robola może zrobić takiemu towarzyszowi jak towarzysz Winnicki.
|
|
|
|
Dzwonek do drzwi.
| |
|
|
Wlaz!
|
|
|
|
wchodząc z paczką - Dzień dobry. Może pan mi pomoże, bo jest problem. Przyszła paczka z USA i tu tak niewyraźnie napisane, że nie wiem, Kołek czy Kotek. Obaj mają imiona na "z" i mieszkają też "dziewięć", ale gdzie indziej.
|
|
|
|
sprawdzając ciężar paczki - Ja już wiem do kogo to jest. Pan mnie tutaj proszę pana da, ja to pokwituję. O tu jest proszę pana pięć dych.
|
|
|
|
Dziękuję.
|
|
|
|
Proszę bardzo.
|
|
|
|
Stasiu, czy ty nie bierzesz za dużo odpowiedzialności na siebie, co?
|
|
|
|
Dobrze będzie Miećka, dobrze będzie. (Kolejny raz dzwonek do drzwi.) Wla.... (Chowa paczkę i szepce do Miećki.) Ty idź zobacz kto... (Krzyczy.) I nie ma mnie dla nikogo!
|
|
|
|
otwierając drzwi - Męża nie ma... (Prawie kłania się przed wprowadzanym gościem.) Proszę, dzień dobry, proszę, proszę.
|
|
|
|
Już w gabinecie Anioła.
| |
|
|
Wie pan co panie Anioł, ja tak patrzę na pana od jakiegoś czasu i pomyślałem sobie, że właściwie ja mogę panu powierzyć taki problem osobisty.
|
|
|
|
To jest fakt.
|
|
|
|
No właśnie, chodzi o to, że ja muszę na jakiś czas wyjechać.
|
|
|
|
Służbowo?
|
|
|
|
Tak, z klucza, wie pan. Placówka jakaś.
|
|
|
|
Aaaa... serdecznie gra...
|
|
|
|
Nie. najgorsze jest to, że to jest dosyć daleko. Parę godzin samolotem się leci.
|
|
|
|
To pewno Ameryka?
|
|
|
|
Ameryka, tylko nie wiem która. Na "H" jakiś kraj.
|
|
|
|
Na "H"... na "H"... momencik, momencik ja sobie przy...
|
|
|
|
Zapomniałem...
|
|
|
|
Zaraz, ja sobie przypomnę... na "H" to może być Meksyk, to może być Teksas.
|
|
|
|
Teksas nie jest na "H".
|
|
|
|
Aha, a na "H"! Moment, na "H" to to będzie...
|
|
|
|
Nieważne.
|
|
|
|
Zaraz, to będzie w południowej, tam jest takich różnych krajów dużo. O! To może być Ohayo.
|
|
|
|
No może być Ohayo, nieważne. Chodzi o to, że problem jest taki delikatny wie pan.
|
|
|
|
Rozumiem. Może pan na mnie liczyć.
|
|
|
|
Chodzi o to, żeby nikogo do mieszkania nie wpuszczać.
|
|
|
|
A panią Jolę... yyy... też nie, też nie. Rozumiem. Panią Jolę też nie.
|
|
|
|
To nie było takie specjalnie wielkie uczucie, wie pan. Wprowadzi się, naznosi różnych rzeczy, potem trzeba pół roku wynosić. Nie, ja po prostu nie chce jej robić kłopotu, wie pan. I tak się namęczyła.
|
|
|
|
Ja wiem panie jakie są te baby panie, tak potrafią we łbie zawrócić. Ja mogę panu opowiedzieć.
|
|
|
|
Niestety. I druga sprawa jest taka, że ja mam kwiatka, to jest kaktus, ale wie pan, też trochę wody potrzebuje. A poza tym tak, przewietrzyć.
|
|
|
|
Dobrze. Będzie pan ze mnie zadowolony.
|
|
|
|
otwierając drzwi, za którymi stoi "z uchem" Miećka - Lece kochany, za godzinę mam samolot. Dzień dobry pani Aniołowa. W szafce jest kawa. (Pokazuje słynny gest "alkoholowy".) Niech pan się czuje jak u siebie w domu.
|
|
|
|
Zrobię tak jak u siebie, albo jeszcze lepiej.
|
|
|
|
No, wspaniale. Wiedziałem, że mogę na państwa liczyć. Do widzenia.
|
|
|
|
Miećka z przejęcia aż się przeżegnuje. Po chwili Anioł znajduje na mapie miasto na "H" i woła żonę.
| |
|
|
O tak... Miećka chodź no tu!
|
|
|
|
No co?
|
|
|
|
Miećka patrz, o! Widzisz, to jest Honduras, o taki malutki. He, he. Ja wiedziałem, że tak ze wszystkim to się pod niego podwiesić nie można.
|
|
|
|
Ta klątwa robotnicza to ma jednak swoją moc.
|
|
|