Starzy koledzy Balcerka postanowili go odwiedzić, przywieźć przy okazji jego meble, a przy okazji...
|
Bardzo panią przepraszam, czy pani nie wie, gdzie tu mieszka Balcerek?
|
|
|
|
Nie wiem, ja nawet nie wiem gdzie jest sklep.
|
|
|
|
A taki malutki, chudy taki no, gdzieś tu mieszka?
|
|
|
|
Wie pan, tam mieszka taki jeden wysoki, ale to chyba nie ten.
|
|
|
|
Ha, ha, wysoki to nie, przepraszam. (Mówi do Leberki.) Nie wie nic. Może w tamtym bloku, jedźmy tam. (Zsiada z wozu i podbiega do stojącego obok Milicjanta.) He, he. Bardzo przepraszam, czy szanowny pan jest tu obywatelem dzielnicowym?
|
|
|
|
O co chodzi?
|
|
|
|
Yyy... z razu poznałem, że obywatel dzielnicowy jest panem dzielnicowym.
|
|
|
|
Szukamy naszego kolegi, Balcerek Józef, syn yyy... Stanisława.
|
|
|
|
Stanisława, gdzie on mieszka znaczy się?
|
|
|
|
Co ten koń taki brudny? Trzeba umyć. Tu w ogóle nie wolno zatrzymywać się. Musicie jechać, nie tamować ruchu, rozumiemy się? No.
|
|
|
|
Wio stara, wio. No nie dobrze jasna cholera.
|
|
|
|
Nie dobrze, nie dobrze.
|
|
|
|
Dwa tygodnie Ziutek tu mieszka a nawet milicja go nie zna.
|
|
|
|
Pewnie się rozchorował ze zgryzoty, leży bidula jak plan pięcioletni. Nawet mu szklanki wódki nie ma kto podać.
|
|
|
|
Wio wiśta, wio! Stara wio!
|
|
|
|
Do doktora Kołka po prośbie przychodzi Balcerek.
| |
|
|
Co jest?
|
|
|
|
No mam chorych w domu, no poważna sprawa.
|
|
|
|
Aha, dobrze, tylko narzędzia wezmę.
|
|
|
|
A nie, nie, nie trzeba.
|
|
|
|
To ja chyba lepiej wiem nie?
|
|
|
|
Przychodzą do mieszkania Balcerka. Tam przy stole obstawionym flaszką i słoikiem ogórków siedzą koledzy, którzy w końcu jak widać dojechali do Ziutka.
| |
|
|
Gdzie są chorzy?
|
|
|
|
pokazując chorych przy stole - Nie tu, tu! Panie doktorze, o! Proszę, pan siada panie doktorze, o! Rodacy panie doktorze graty przywieźli o i sam pan widzi. (Nalewając wódki do szklanki dla doktora.) Proszę.
|
|
|
|
Ni, nie, nie. Nie mogę, nadkwasotę mam i nieżyt. Nie mogę.
|
|
|
|
No to kolesie mnie odwiedzili no i wszyscy są chorzy no, pan doktor rozumie? Paraliż pracowniczy he, he.
|
|
|
|
Nie panie Balcerek. Naprawdę nie mogę. (Matraszak częstuje go ogórkiem.) Nie, dziękuję. Mam nadkwasotę. Pan nie wie co się u nas dzieje. Mamy zarządzenia, przepisy. NIK nie wychodzi z przychodni, bada ile my proszę pana aspiryn wydajemy, a absencja rośnie, statystyka coraz gorsza... nie mogę.
|
|
|
|
No to jak panie doktorze, co w ogóle zwolnień się nie będzie wydawać?
|
|
|
|
Będą dawali w kadrach albo w ZUS-ie, ale dopiero jak panu tramwaj nogę utnie albo paraliż pana trafi, inaczej nie.
|
|
|
|
Do mieszkania wchodzi Kotek z Balcerkową, pomagając jej wnieść biurko.
| |
|
|
Och ty w życiu.
|
|
|
|
No dyscyplina musi być. A jak pan widzi naprawdę nie mogę panie Balcerek.
|
|
|
|
Kategorycznie, w ogóle nie będą dawali... no ale jak pan doktór nie może.... no to trudno no.
|
|
|
|
Nie mogę.
|
|
|
|
Doktor naprawdę nic nie może no... mowy nie ma żeby mógł. Więc pan się z niczym do doktora nie zwracaj.
|
|
|
|
wypija wódkę, Matraszak częstuje go ogórkiem - Dziękuję, nadkwasota. (Otwiera teczkę i wyjmuje swoje "narzędzia" pracy.) Coś do pisania poproszę.
|
|
|
|
podając mu długopis - Proszę.
|
|
|
|
Nazwisko?
|
|
|
|
Matraszak Władysław. Grabarz.
|
|
|