Kotkowie swoim dźwigiem obładowanym meblami podjeżdżają pod blok, który wciąż w stanie surowym oczekuje na wykończenie. Za nimi Kołkowie podjeżdżają zielonym maluchem.
|
wskazując ręką na blok - To i za rok nie będzie gotowe.
|
|
|
|
Nie ma co nawet żadnych mieszkań oglądać. Przecież tu puste ściany stoją.
|
|
|
|
Cholera, jeszcze nikt nic nie robi.
|
|
|
|
Po coś ty mnie od matki zabrał i to nawet z pralką? I co teraz?
|
|
|
|
I tak nie było gdzie trzymać. Chwileczkę.
|
|
|
|
do Kotkowej - Dzień dobry.
|
|
|
|
Kotek podchodzi do kolegów budowlańców. Podczas gdy oni rozmawiają, Kołek cichcem podchodzi, żeby coś podsłuchać.
| |
|
|
... ten budynek jest kończony. Znaczy w planach. w sprawozdaniach...
|
|
|
|
W sprawozdaniach miał być oddany w ubiegłym roku, więc został przyjęty, żeby się sprawozdania zgadzały. A teraz to on musi czekać na moce i luzy, bo są ważniejsze budowy, które się liczą do tegorocznego planu.
|
|
|
|
Wiesz jak to jest no...
|
|
|
|
Przyznaję, że ja nic z tego nie rozumiem.
|
|
|
|
Zaraz, zaraz. No i co dalej będzie?
|
|
|
|
W zasadzie to nic. Ale jakby on wszedł do tegorocznego planu na miejsce na przykład takiego z przyszłorocznego planu do tego z zeszłego roku, no... to może... może byśmy do jesieni skończyli.
|
|
|
|
No a tak to wiesz... no... wszystko w rękach Boga.
|
|
|
|
Jezus Maria!
|
|
|
|
Jezus Maria!
|
|
|
|
A to w końcu jest do załatwienia.
|
|
|
|
Ciekawe jak?
|
|
|
|
Nie martw się sąsiad. Załatwi się u nas na bazie, żeby na tegoroczne budowy nie przerzucali z bazy sprzętu. Za dwa dni robota tu będzie aż furczeć.
|
|
|
|
do męża - Istny cud, że los nam zesłał takiego sąsiada.
|
|
|
|
Eee... (Zwraca się do Kotka.) Do widzenia!
|
|
|
|
Gabinet dyrektora, szefa Kotka.
| |
|
|
Panie Zygmuncie jak bym to bardzo chętnie dla pana zrobił, ale czy pan chce, żeby za miesiąc panu kuli ściany? Przecież tłumaczę panu, że dokumentacja uzbrojenia poszła do ZBM-u. Komisja specjalistów musi to zatwierdzić. I wie pan, na pewno natrafili na jakieś nieprawidłowości i dlatego to tyle trwa.
|
|
|
|
Ale jak tak, to oni ten dom będą budowali jeszcze przez dwa lata. Mieszkał pan kiedy w hotelu robotniczym? Nie? To pan nigdy nie zrozumie!
|
|
|
|
Kotek trzaskając drzwiami wychodzi od dyrektora.
| |
|
|
Słyszała pani? Dokumentację uzbrojenia diabli wzięli i następne dwa lata będę bez mieszkania.
|
|
|
|
Tego osiedla "Marzena" ?
|
|
|
|
No tego właśnie. No zrób pani coś na rany Boga. Pani Krysiu, odwdzięczę się.
|
|
|
|
Tak jak poprzednim razem...
|
|
|
|
A nie! Pani Krysieńko, no tamto to było zupełnie co innego. (Wyjmuje kartki, odlicza trzy sztuki i rzuca je na biurko Krysi. Ta bez zastanowienia chowa je do szuflady.) Na trzy bronchity dla całej rodziny starczy co? He, he, no to co? Gdzie tego szukać?
|
|
|
|
Pan poczeka... Zenek, chciałbyś bilety na mecz Polska - Anglia?
|
|
|
|
A... a... a czemu by nie. Na mieście po trzysta sprzedają.
|
|
|
|
To powiedz co zrobiłeś z tą czerwoną teczką, którą ci miesiąc temu dałam. Teczkę pewnie sobie wziąłeś bo ładna, ale co z papierami?
|
|
|
|
dłubiąc w nosie - Yyy... papiery te zaniosłem temu, yyy... Kowerdzie z ZBM-u, ale w teczce, bo wcale nie wziąłem.
|
|
|
|
A co z nimi jest teraz?
|
|
|
|
No i ten Kowerda położył je na takiej kupie pod oknem i leżą. Jak tam byłem trzy dni temu to jeszcze leżały. Po tej czerwonej teczce można poznać.
|
|
|
|
Kowerda wyjechał na dwa miesiące do sanatorium. Masz klucz. Pójdź do niego i weź te papiery. Aha! W lewej szufladzie jego biurka jest pieczątka, to przystaw ją na pierwszej stronie na marginesie. (Z gabinetu wychodzi dyrektor.) Panie dyrektorze niestety nie udało się załatwić tych biletów na mecz, no pan rozumie.
|
|
|
|
Rozumiem, rozumiem.
|
|
|
|
Ale mam dla pana dwie żyletki.
|
|
|
|
Dyrektor z uśmiechem zadowolenia głaszcze się po zarośniętej twarzy.
| |
|