Odcinek 1 - "Przydział"
Dawno, dawno temu... W czasach propagandy sukcesu. Tak rozpoczyna się najsłynniejszy polski serial komediowy. W spółdzielni mieszkaniowej trwa pokorne wyczekiwanie na wywieszenie listy przydziałów mieszkaniowych. Trwają nerwowe dywagacje i opowieści, wsłuchiwanie się w stukot maszyny do pisania dobiegający zza zamkniętych i niedostępnych drzwi. Okazuje się, że lista nie zostanie wywieszona. Wybawicielem staje się telewizyjny redaktor, który przyjeżdża tutaj na reportaż. Dla potrzeb materiału konstruuje fikcyjną listę i przeprowadza wywiad-pokazówkę z cyklu "Czy jest pan zadowolony?".
Jak to w życiu bywa, lista ta staje się prawomocna i determinuje dalsze losy naszych bohaterów. Na pierwszy rzut idą dźwigowy Kotek z lekarzem Kołkiem. Klasa robotnicza kontra inteligencja - następuje pierwsze spięcie pomiędzy panami. Przydział otrzymuje permanentnie inwigilowany przez tajniaków profesor Dąb-Rozwadowski. Komisja rozdzielająca przydziały zastaje go w trakcie tajnych wykładów ze studentami. Jedynie na karb paradoksów PRL-u można zrzucić fakt, że mieszkanie otrzymuje ogólnie znany dysydent. Kolejnym szczęśliwcem na liście jest Antoni Kierka, który jako inwalida obiecuje kwaterunek dodatkowo jednej rodzinie. Przy wspólnym stole trwa swojska loteria. Butelka poszła już w ruch...
Mieszkanie to dobro, którego nie sposób przecenić, to szczyt marzeń i obiekt westchnień. Znajdują się jednak osoby, dla których ta boska łaska jest tylko niewyobrażalnym problemem. Józef Balcerek z rodziną, zamieszkujący warszawski Targówek, stanowczo odmawia przyjęcia przydziału. Dla niego to wykorzenienie i zesłanie na prowincję. Pominąwszy motywy które nim kierują (trochę daleko do koleżków i bimbru...), Balcerek wyprzedza swoją epokę w szczegółowej i dogłębnej analizie socjologicznej, zajmującej się problemem migracji do wielkich miast.
Na koniec rodzynek: Stanisław Anioł z Pułtuska, dla którego przydział to ostatnia deska ratunku w mającym przeżywać personalną burzę, tamtejszym urzędzie. Dotychczasowy kierownik wydziału kultury otrzymuje swój przydział wraz z nową posadą gospodarza domu. Wyjeżdża z wielką pompą do Stolicy. Na miejscu okazuje się, że dom, w którym miał zamieszkać i pracować, stoi w stanie absolutnie surowym. Tylko dzięki przytomności umysłu i skradzionej wizytówce (wizytówce?) ważnego towarzysza partyjnego, udaje mu się wyjść z twarzą z tej historii i nie wrócić do swojego Pułtuska na tarczy.