Autobus linii 451 w kierunku Ursynów Południe, a w nim rozmowa pomiędzy lokatorami Alternatywy 4.
|
Wie pani, wczoraj usiłowałam herbatę kupić. Dawali po trzy, a potem ani jednej nie dostałam.
|
|
|
|
To granda wszystko. O! Ekstra mocne bez filtra chyba są, staremu muszę kupić.
|
|
|
|
Do autobusu wsiada Furman.
| |
|
|
Dzień dobry. (Sąsiadki nie reagują.) Dzień dobry paniom. (Odwracają się. Furman zauważa Kotka.) Dzień dobry, co im się stało?
|
|
|
|
Boją się gęby otworzyć, żeby pan znowu gdzieś nie doniósł.
|
|
|
|
Co? Ja... ale...
|
|
|
|
pokazując dziecku palcem na Furmana - O widzisz, tak wygląda kapuś.
|
|
|
|
Furman czując się nieswojo, odwraca się do okna, zasłania lekko kapeluszem, podczas gdy wszyscy patrzą właśnie na niego. W końcu dojeżdżają do przystanku, Furman i sąsiedzi wysiadają.
| |
|
|
Proszę pana!
|
|
|
|
do Majewskiej - Chodźmy! Chodźmy!
|
|
|
|
do Kotka - Przecież to ostracyzm. Co ja mam teraz robić?
|
|
|
|
Weź pan wiecheć pod pachę, klęknij pan przed panią Ewą. Jak ona panu odpuści to... reszta nie będzie mściwa.
|
|
|
|
Furman wychodzi po schodach z kwiatami. Dopada go Lewicka.
| |
|
|
Dla mnie? Ale zupełnie niepotrzebnie. Ja się wcale nie gniewam.
|
|
|
|
A za co?
|
|
|
|
No za to pijaństwo, ale mój kotuś już nie będzie więcej pił prawda? No nie... (Obcałowuje Furmana.) Nie będzie. Ach brzydal wie jak to się przypodobać kochanej kobiecie.
|
|
|
|
He, he.
|
|
|
|
W końcu dociera do Ewy. Dzwoni do drzwi. Otwiera mu Ewa tylko w szlafroku.
| |
|
|
Dzień dobry. Można? Przepraszam... czy rodzice są pani?
|
|
|
|
Nie ma.
|
|
|
|
Aha. To nic, to nawet lepiej. Bo ja przyszedłem żeby panią przeprosić. Ja wtedy zachowałem się głupio, rozumie pani, byłem pijany i...
|
|
|
|
O dziesiątej rano?
|
|
|
|
Nie... to znaczy tak. Tak, bo ja zawsze do śniadania pijam.
|
|
|
|
Nigdy bym tego nie powiedziała.
|
|
|
|
No pani mnie jeszcze nie zna. Dla mnie pół litra to tak jak dla innego... a nie ważne. Na przykład kiedyś z jednym bosmanem to całą noc piliśmy, szklankami. Spirytus! On potem padł oczywiście na ziemię, no a ja musiałem go transportować na statek, huragan był wtedy, burza straszliwa i... no nieważne. Proszę to przyjąć.
|
|
|
|
A co to jest?
|
|
|
|
To są naboje. Znaczy kule takie na niedźwiedzia, na dzika. Miałem kwiaty, ale Teodor mi zeżarł, bardzo proszę.
|
|
|
|
Podaje Ewie pudełko z nabojami. Ewa tak je łapie, że naboje wysypują się na ziemię. Schyla się by je pozbierać, odsłaniając swoje udo. Podaje je z powrotem Furmanowi, ten bierze je w obie ręce i ...
| |
|
|
To co, nie gniewa się pani?
|
|
|
|
Proszę. (Chlas! - Furman zarabia kolejnego liścia. To chyba najczęściej bity w twarz mężczyzna w tym serialu.)
|
|
|