Menu serwisu
Alternatywy 4

PIES DOCENTA ZJADA KIEŁBASĘ

Duży format Kiedy telewizja puszcza kolejny raz dwudziestoletni już serial "Alternatywy 4", dwudziestolatki na internetowych listach dyskusyjnych wymieniają się uwagami: "Tak było, pamiętam, jak stałam z mamą w kolejce" albo "Zjeździłem wczoraj pół Ursynowa, gdzie właściwie stoi ten blok?".

Odcinek I: Nasz dom

Maciej Rybiński właśnie wprowadził się do nowego mieszkania na warszawskim Okęciu. Jest rok 1979. Mieszkanie jest z przydziału, bo za schyłkowego Gierka mieszkania są z przydziału, a nie za pieniądze. Ale Rybiński potrzebuje pieniędzy - na meble, na utrzymanie żony i dziecka. Pensja dziennikarza "ITD" (któremu szefuje młody Aleksander Kwaśniewski) nie wystarcza. Razem z kolegą z redakcji Januszem Płońskim napisali już dwa kryminały (udało im się uniknąć obowiązkowej figury, by milicjant był postacią pozytywną) i scenariusz jednego odcinka telewizyjnego teatru sensacji "Kobra".

Rybiński przeżywa typowe perypetie lokatora gierkowskiego bloku - nierówne ściany, odpadające kafelki. Wreszcie zauważa temat: - Ten dom to współczesna Arka Noego.

Piszą z Płońskim konspekt scenariusza - w jednym domu mieszka cała Polska: mądry profesor i głupi docent, robotnik i lekarz, złodziejaszek i emerytka. I wszechwładny dozorca Stanisław Anioł. Telewizja jest zachwycona. Tytuł roboczy: "Nasz dom". Ale w naszym wspólnym domu nie ma już Gierka. Zaczyna się karnawał pierwszej "Solidarności".

 

Odcinek II: Przyjęcie i zasiedlanie

- Jeśli gołym okiem było widać, że "ściana leci", nie trzyma pionu, to się bloku nie przyjmowało. Ale bloki były już w statystykach jako oddane, więc były naciski z góry, żeby przyjmować. Jeżeli między kuchnią a zlewem było 29 cm i było wiadomo, że się 30-centymetrowa szafka nie zmieści, to i tak przyjmowaliśmy - opowiada Hanna Rolla, starszy referent ze spółdzielni mieszkaniowej Na Skraju. Ostatnia osoba w spółdzielni, która pamięta, jak w bloku na ich terenie kręcono "Alternatywy 4". Po "przyjęciu" bloki się "zasiedlało". Pani Rolla sama zasiedliła wtedy mieszkanie na Ursynowie. Na podłogę w łazience musiała od razu wylać wlewkę samopoziomującą. Kiedy mieszkańcy serialowego bloku przy Alternatywy 4 wprowadzają się do swoich mieszkań, okazuje się, że:

- szafa odjeżdża od ściany po krzywej podłodze. Trzeba przykleić ją do ściany szwedzkim klejem;

- rury od kuchenki idą przez środek kuchni, a nie pod ścianą - fachowcy, którzy je założyli, proponują teraz przerobienie rur, ale "prywatnie";

- jedno mieszkanie ma zamurowane wejście - wprowadza się tam potem Z. Kołek, któremu omyłkowo przydzielono lokal razem z Z. Kotkiem.

Na rozgrzebanej budowie leżą dwaj robotnicy. Mieszkańcy, którzy dostali już przydziały, dopytują się, dlaczego nikt nie kończy ich domu. Budowlańcy tłumaczą: blok był w zeszłorocznym planie, ale nie został skończony; w tegorocznym go nie ma - więc się nie buduje. Jednak po kilku dniach robota wre. Co się stało? Blok wszedł do przyszłorocznego planu, a zostanie oddany w tym roku - przed terminem, w ramach zobowiązania załogi.

Kierownik planu Paweł Hegeman pamięta, jak szukali odpowiedniego budynku do tej sceny. Znaleźli: bałagan, porozrzucane deski, cegły. Kierownik budowy zgodził się na zdjęcia. Za dwa dni przyjeżdża ekipa, a tam wszystko wysprzątane, poukładane. Trzeba było szukać od początku.

 

Odcinek III: W tym samym kostiumie

Duży format Na reżysera filmu telewizja wyznaczyła Stanisława Bareję. Jego komedie ("Poszukiwany, poszukiwana", "Nie ma róży bez ognia", a wreszcie "Miś") publiczność oglądała z ochotą, a elity z pogardą. W środowisku filmowym istniał termin "bareizm" - niechlujne filmy bez ambicji. - Na jego filmach uczono nas, jak nie należy ciąć, reżyserować - opowiada Violetta Buhl, asystentka reżysera przy "Alternatywy 4". - A on mówił, że nie będzie pieścić ujęć. Ważniejszy dla niego był celny dowcip. Wprowadził zasadę: jeden plan ogólny, a potem plany bliskie. Dziś tak się kręci wszystkie telenowele.

Violetta Buhl trafiła do "Alternatyw" z "Przypadku" Kieślowskiego. - Przyszłam bez przekonania, chciałam to tylko odbębnić. Miałam poczucie, że jestem stworzona do rzeczy ważnych. Ale dziś te filmy ważne i poważne drażnią patosem. A filmy Barei przeżywają drugą młodość.

- Zawierają więcej prawdy o tamtych czasach niż całe kino moralnego niepokoju - twierdzi współscenarzysta Maciej Rybiński.

- Staszek był królem chaosu - mówi II reżyser filmu Andrzej Swat. Dlatego obowiązywała zasada, że nikt z aktorów nie zmienia kostiumu przez cały film. Żeby nie było tak, że na początku sceny aktor gra w innym ubraniu niż w jej zakończeniu dokręcanym po kilku tygodniach.

Na początku zdjęć - zimą - Miećka Aniołowa (Bożena Dykiel) wchodzi do biura męża w grubym futrze i dowiaduje się o przeprowadzce do Warszawy. Potem ekipa dokręca poprzednie ujęcie - Aniołowa idzie po ulicy i wchodzi do urzędu. Ale wtedy jest już lato. Więc co z tym futrem? Bareja wymyśla, że Aniołowa kupi je okazyjnie na bazarze.

 

Odcinek IV: "Myśli" Sofronowa

W willi Stanisława Barei na warszawskim Mokotowie mieściła się bimbrownia (ze świetnym ponoć bimbrem śliwkowym), a potem także nielegalna podziemna drukarnia. Maszynę drukarską Bareja przywiózł z Niemiec "maluchem" (126p), gdy wracał z operacji serca.

W tej willi autorzy Rybiński i Płoński przerabiają swój konspekt na pełny scenariusz. Bareja uczy ich, co to jest humor sytuacyjny. Raz mówi do Rybińskiego: - Obejrzyj sobie scenę, jak Chaplin usiłuje złapać oliwkę na talerzu, i spróbuj to opisać, tak żeby to było śmieszne.

Rybiński uznał, że to w sposób oczywisty niemożliwe. A Bareja ciągnie: - Doprowadzić ludzi do płaczu jest łatwo, do śmiechu dużo trudniej.

- Od początku staraliśmy się przemycić trochę aluzji politycznych. A jak włączył się Staszek, poszliśmy na całego - opowiada Rybiński.

Tow. Winnicki będzie więc w filmie z powagą tłumaczył decyzję KC PZPR o całkowitym zaprzestaniu produkcji mięsa. Konstruktor zbuduje robota do stania w kolejkach. Nauczycielka na próbie kabaretu blokowego ze śmiertelną powagą wygłosi wiersz na cześć gospodarza domu - satyrę na peerelowską obrzędowość i sojusz robotniczo-chłopski:

Gospodarzu tych dożynek,

Twoja przecież to zasługa,

Że dzień w dzień słychać meldunek

Rośnie w górę Polska druga!

Scenariusz dają do zatwierdzenia w karnawałowym roku 1981. Cenzura puszcza niemal wszystko, przycina tylko podszczypywanie ZSRR.

Duży format Rybiński: - Wprowadziliśmy postać Sofronowa, raz miał być pisarzem, raz poetą, filozofem. Dozorca Anioł miał się na niego stale powoływać. Zostało chyba jedno odwołanie i książka "Myśli" Sofronowa, którą dozorca wręcza profesorowi. Kandydatem Barei do głównej roli dozorcy Stanisława Anioła jest Ludwik Pak, aktor w typie Himilsbacha. Drugi reżyser Andrzej Swat: - Anioł byłby wtedy kimś w typie Albina Siwaka (beton z KC PZPR). My widzieliśmy na tym miejscu zdemoralizowanego, zdeklasowanego inteligenta z PRL-owskiego chowu. Przekonaliśmy Bareję do Wilhelmiego. Anioł jest w filmie działaczem partyjnym z Pułtuska przeniesionym w trybie służbowym do Warszawy.

 

Odcinek V: Zginęli pod Karl-Marx-Stadt

Zdjęcia zaczęły się 9 grudnia 1981 r. Violetta Buhl notowała wszystko w małym niebieskim kalendarzyku.

9 XII - wnętrze rudery Balcerków na Pradze. Scena 20/14 - 44 m.

To znaczy, że zaplanowano scenę 20., która miała zająć 14 m taśmy filmowej, czyli 30 sekund. Przygotowano na to 44 m taśmy - na trzy duble. Jeżeli jakaś scena nie szła i trzeba było ją powtórzyć więcej razy, to zużytą kliszę należało za- oszczędzić w innym ujęciu. Dziś, kiedy kręci się na kasetach, nikt już tak metrów taśmy nie liczy.

11 XII - biuro spółdzielni i gabinet prezesa, 60 m.

To scena, w której Bronisław Pawlik (ob. Cichocki) przychodzi do prezesa po obiecany przydział na mieszkanie, a prezes każe mu najpierw przynieść zaświadczenia o zgodzie rodziców, skoro zaś rodzice nie żyją, to zaświadczenia o ich śmierci. Potem Bareja stoczy wiele bojów z cenzurą o okoliczności śmierci rodziców Cichockiego.

Andrzej Swat zapamiętał taką rozmowę Barei z cenzurą:

Cenzura: - Zginęli na zsyłce? Nie, tak nie może być.

Bareja: - To niech będzie, że pod Lenino.

Cenzura: - On to jeszcze, ale ona?

Bareja: - Była sanitariuszką.

Cenzura: - Nie, też niedobrze. Nie będziemy eksponować ofiar tej bitwy. Niech pan wymyśli inne miasto.

Bareja (śmiertelnie poważnie): - Karl-Marx-Stadt.

Ostatecznie w emitowanej w la- tach 80. ocenzurowanej wersji fil- mu ojciec Cichockiego "umarł jeszcze w czterdziestym trzecim". W nadawanej dziś pełnej wersji "w czterdziestym trzecim u nich na mrozie".

Kalendarz Violetty Buhl z 1981 r. przydał się jeszcze przez dwa dni:

12 XII - biuro spółdzielni, sekretariat gabinetu, 58 m.

13 XII - WOJNA.

Odcinek VI: Bez dostępu do telewizji

Sierżant Klimek jest potwornie zdenerwowany. Stoi przed nim kwiat polskiego aktorstwa, ludzie, których dotąd znał tylko z ekranu i podziwiał: Dykiel, Kaczor, Pokora, Voit, Gołas, Bończak. Wszyscy przyjechali pod bramę telewizji o szóstej rano, bo 13 grudnia 1981 r. ekipa ma kręcić scenę zbiorową w spółdzielni mieszkaniowej. Ale Telewizja Polska na mocy dekretu o stanie wojennym stała się jednostką zmilitaryzowaną. Sierżant Klimek ma rozkaz, by nikogo niepowołanego nie wpuszczać do środka.

W końcu pojawia się Roman Wilhelmi: - Nazywam się Stanisław Anioł - przedstawia się żołnierzowi - i chcę tu wejść do pracy.

- Nazywam się sierżant Klimek. Jestem sierżantem Wojska Polskiego, kraju z szerokim dostępem do morza - recytuje żołnierz i zastawia drogę Aniołowi. Andrzej Swat, który to wszystko obserwował, przypuszcza, że sierżantowi musiały się wtedy pomieszać wszystkie szkolenia ideologiczne, jakie przechodził przed wprowadzeniem stanu wojennego.

 

Odcinek VII: "Tygodnik Mazowsze" przy śniadaniu

Dlaczego czasem skrzypią deski w "Złotopolskich"? Dlatego że w czasie wesela u Balcerka zdarzył się potop.

Ekipa filmowała zalewanie kolejnych mieszkań przez wodę tryskającą z rur, kranów i zaworów. Wszystko to działo się w hali zdjęciowej na Woronicza - tu gdzie teraz kręci się "Złotopolskich". Bo mieszkania z serialu "Alternatywy 4" to dekoracja zbudowana przez scenografa Jacka Osadowskiego. Mieszkań było kilka, przy kolejnych scenach przestawiano tylko meble i elegancki pokój śpiewaczki zmieniał się w melinę Balcerka. Klatka schodowa to półtorej kondygnacji schodów zbudowanych w hali zdjęciowej.

Zdjęcia zaczynają się ponownie w lutym 1982 r. Obowiązuje jednak bojkot - aktorzy (poza wyjątkami) nie pracują dla telewizji.

Andrzej Swat: - Bareja załatwił niemal oficjalne zwolnienie od bojkotu od podziemnej "Solidarności".

"Alternatywy 4" są jedynym filmem kręconym wówczas w Polsce. Władze starają się nie wtrącać, by ekipa nie przerwała pracy.

- To były najpodlejsze miesiące stanu wojennego. A dla nas była to enklawa wolności - wspomina Violetta Buhl.

Andrzej Swat: - Do śniadania czytało się "Tygodnik Mazowsze", wcale nie po kryjomu, tylko oficjalnie na stole. Było tam mnóstwo ubeków, ale nie mogli sobie poradzić z manierą opozycyjnej ostentacji, która panowała na planie.

Operatorem jest Wojciech Jastrzębowski, którego brat Jerzy, członek władz "Solidarności", ukrywa się. Władza żąda od Barei zmiany operatora, Bareja odmawia, władza ustępuje. A kiedy Jastrzębowski dostaje wezwanie na przesłuchanie na Rakowiecką, Bareja co chwila dzwoni do MSW, kiedy mu puszczą operatora.

Na gorąco zmieniają scenariusz. Już wcześniej postanowili, że profesor będzie KOR-owcem. Teraz wymyślili, że jest do niego pilny telefon. Profesor ścisza głos: - Adam, spokojnie, nie jąkaj się, co się stało?

 

Odcinek VIII: Owies zasiany, drzewko przywiezione

- Jak ktoś całe życie mieszkał w mieście, to się za Chiny do wiochy nie przyzwyczai - to jedna z sentencji filmu, które weszły do języka potocznego. Wypowiada ją Balcerkowa, nie mogąc pogodzić się z eksmisją z paskudnej praskiej rudery do nowego bloku przy ul. Grzegorzewskiej 3 na Ursynowie.

- Niedawno na spotkaniu w domu kultury bodaj w Garwolinie publiczność mi tę kwestię chórem wyrecytowała - wzrusza się Zofia Czerwińska. Bareja dopieścił to ujęcie jak nigdy, kazał powtarzać je z dziesięć razy (zazwyczaj - najwyżej dwa). Scenograf Jacek Osadowski wybrał Ursynów dlatego, że był blisko ulicy Woronicza, gdzie kręcono większość zdjęć. Znalazł miejsce, gdzie nie przeszkadzali sobie z mieszkańcami - wejście do bloku przy ul. Alternatywy 4 zagrało wejście do nieczynnej jeszcze pralni osiedlowej.

Osiedle, na którym stoi filmowy blok, nazywało się wówczas Na Skraju. Pobliskie ulice kończyły się kilkadziesiąt metrów dalej, w polu. Dzisiaj to centrum Ursynowa, dalej wyrósł schludny Natolin i ekskluzywne Kabaty. Mieszkańcy chcieli dwa lata temu powiesić na bloku tabliczkę pamiątkową informującą, że tu kręcono serial "Alternatywy 4", ale nic z tego nie wyszło.

 

Odcinek IX: A twój pokój naprawdę się spalił?

Podobne do Balcerkowej uczucia na temat miasta i wiochy miała początkowo Elżbieta Banach, dziś emerytowana nauczycielka z Grzegorzewskiej 3. Przeprowadzili się z mężem z dwóch pokoi na Ochocie do czterech na Ursynowie. - Jak tu samochód przejechał, to było święto. Starsza córka jeździła do szkoły autobusem z dziesięć przystanków. Młodsze dzieci, które miały wtedy po cztery lata, już się doczekały szkoły pod blokiem - opowiada pani Elżbieta.

Film ogląda zawsze, bo to z jej balkonu konstruktor wyrzuca lalkę-robota. Pożar u filmowej nauczycielki (do której docent wchodzi potem przez okno) kręcono u jej córki w pokoju. Dzieci potem pytały Magdę w szkole: "A twój pokój naprawdę się spalił?".

Dzisiejsze dwudziestoparolatki z tych okolic pamiętają lokomotywkę, która zagrała w odcinku o problemach grzewczych. Chodziły się tam bawić, aż spółdzielnia w obawie przed wypadkiem wystosowała pismo do ekipy filmowej, żeby lokomotywkę wywieźć.

 

Odcinek X: Lodówka prominenta

Łatwo było w socjalizmie wyposażyć komnatę królowej Bony. Gorzej, jeśli kręciło się film współczesny.

Duży format "Zważywszy, że jest to film par excellence współczesny, wzrasta w postępie geometrycznym skala jego trudności, a to z uwagi na nieprawdopodobną trudność w zdobyciu mebli współczesnych i towarzyszących im bibelotów, jakie będą stanowiły wyposażenie tych dekoracji. Sytuacja bowiem w chwili obecnej na rynku jest taka, że świecą pustką zakłady meblarskie" - pisał przed rozpoczęciem zdjęć kierownik produkcji Tadeusz Baljon do dyrekcji Telewizyjnej Wytwórni Filmowej "Poltel". Dekoratorka Teresa Gruber pożyczała meble od znajomych. Dwie identyczne szafy, z którymi mijają się ekipy przeprowadzkowe na klatce schodowej, wzięła z Poltelu - ponoć na filmie widać firmowe stemple. - Najtrudniej było zdobyć szafki kuchenne. Zapisałam się do prezydenta miasta i on mi wydał asygnatę na dwa komplety - mówi Teresa Gruber.

W epoce kartek na wszystko bardzo trudne było zgromadzenie dużej ilości poszukiwanych artykułów żywnościowych. Potrzebne były przy scenach z lodówką partyjnego prominenta (towarzysza Winnickiego), paczką z Ameryki (do Kotka i Kołka) i na wesele u Balcerka.

Najtrudniejsze było zapełnienie lodówki prominenta. Ekipa oddawała kartki (po jednym odcinku na 30 dkg mięsa), konserwy pożyczano z Peweksu, a wędliny przynosiło się z domu. Największy dramat był w scenie, w której pies docenta zjada pęto kiełbasy. Scenę powtarzano kilka razy, utracono bezpowrotnie 5 kg zwyczajnej.

 

Odcinek XI: Cztery alternatywy dla Polski

W 1981 r. serial nazywa się "Nasz dom". W 1983 r. przy kolaudacji - "Alternatywy 4". Ale w 1982 r. nosi tytuł "Stanisław Anioł". Chodzi przede wszystkim o to, że tzw. jednostki uspołecznione nie mogą wystawiać rachunków na wytwórnię telewizyjną, ale mogą na nazwisko. Np. ob. Anioła Stanisława.

- To nie żart - zapewnia mnie Jacek Osadowski. - Z tego powodu np. serial "Przyjaciele" nosił w produkcji tytuł "Daniel Osadowski".

Ostateczny tytuł wymyślił Bareja. Rybiński: - Staszek mówił, że różne kraje stają czasem na rozdrożu, z którego można pójść albo w prawo, albo w lewo. A Polska ciągle jest na rondzie albo na takim skrzyżowaniu, z którego można zawsze pójść w prawo, w lewo, w górę i w dół. Czyli że u nas są cztery alternatywy.

 

Odcinek XII: Dentysta w podziemiu

Janusz Bugaj, dentysta, pracuje w Akademii Medycznej. W 1980 r. dostaje mieszkanie na Ursynowie. Z koleżanką postanawiają otworzyć prywatny gabinet dentystyczny. Jednak w Wydziale Zdrowia Urzędu Miasta mówią im: - Po co zakładać gabinet? Mamy miejsca pracy dla stomatologów w przychodniach na Ursynowie. Bugaj nie chce jednak pracować za państwową pensję, pisze podania, chodzi do radców prawnych - i po pół roku dostaje zgodę.

Teraz zaczyna się walka o przydział lokalu użytkowego. Dyrektorzy osiedli na Ursynowie odmawiają jeden po drugim. Aż okazuje się, że dyrektorem osiedla Na Skraju jest kolega Bugaja ze szkoły.

- Jest szansa, bo znalazłem lokal, który był zbudowany na pralnię, ale pralnia wyskoczyła z planów - mówi kolega. - Na razie jest tam ekipa filmowa, ale niedługo skończą.

W maju ekipa uroczyście przekazuje klucze doktorowi Bugajowi. Doktor z koleżanką wywieszają szyld "Lekarze stomatolodzy" i piszą, że gabinet zostanie otwarty następnego dnia o godzinie 16.

- Przyjechałem o 15 - opowiada doktor Bugaj. - Patrzę, a tu przed wejściem stoi 20-osobowy tłumek. Pomyślałem, że rura pękła albo było włamanie, a to kolejka do dentysty.

Następnego dnia "lekarze stomatolodzy" zdjęli szyld. Ludzi i tak przychodziło co dzień więcej, niż mogli przyjąć. Dziś doktor Bugaj jest jedynym dentystą w gabinecie. W drugim pomieszczeniu pracował już ortopeda, internista, dermatolog. A teraz wejście do klatki Alternatywy 4 zdobi wielka tablica: "Stomatolog ginekolog".

 

Odcinek XIII: Za pieniądze władzy ludowej

Pacjenci doktora Bugaja przez wiele lat nie kojarzyli jego gabinetu z filmem. Ale ich dzieci, które dopiero od niedawna chodzą same do dentysty, rozpoznają charakterystyczne wejście.

- Kręciłem niedawno film z grupą skinów - opowiada Wojciech Jastrzębowski. - Nie znam tego środowiska, obawiałem się go, oni też byli nieufni. Lody pękły, kiedy oni zorientowali się, że miałem coś wspólnego z "Alternatywami". A ja zauważyłem, że oni porozumiewają się powiedzeniami z Barei i Piwowskiego.

- Moje dzieci (syn 33 lata, córka 25) dopytują się, czy tak było, czy to rzeczywiście był taki dramat, jak się komuś zbiła butelka wódki - mówi Teresa Gruber (dekoratorka i wdowa po drugim reżyserze Krzysztofie Gruberze).

- Młodzież odbiera ten film jako czystą groteskę - sądzi Rybiński.

- To fenomen filmu historycznego - uważa Andrzej Swat. - Atrakcyjny dokument tamtego okresu, o którym oni uczą się w szkole. W dodatku przedstawia ten świat w sposób logiczny: ten dinozaur musiał umrzeć. Największym paradoksem jest, że władza ludowa pozwoliła, by za jej pieniądze powstał najbardziej złośliwy antysocjalistyczny pamflet - dodaje.

 

Odcinek XIV: Jaki będzie morał

Mieszkańcom udaje się w końcu skompromitować próbującego nimi rządzić Anioła, dozorcą zostaje pracowity Cichocki. Ale Anioł pojawia się w ostatniej scenie z triumfującym uśmiechem - został Kierownikiem Osiedla.

"Czy morał ma być taki: szuje i aferzyści otrzymują wyższe stanowiska, a porządni ludzie będą nadal » kiwani «? A może - mając na względzie nie tylko cenzurę, ale i funkcję samej telewizji - zakończyć takim morałem: ukaraliśmy jednych, a czy teraz będzie nie tylko inaczej, ale i lepiej, zależy także w znacznym stopniu od nas - szarych ludzi, obywateli, czyli widowni?" - pisze 29 marca 1983 r. w notatce do Naczelnej Redakcji Filmowej opiekun artystyczny filmu prof. Jerzy Bossak, wieloletni profesor i dziekan Wydziału Reżyserii łódzkiej Filmówki.

Prof. Bossak proponuje, by dokręcić takie zakończenie: "Staruszek w wózku wygrzewa się przed domem i wypowiada taką sentencję: - Nie ma już Anioła, nie ma Winnickiego, nie ma kombinatora z zarządu spółdzielni... To dobrze... Ale jeszcze trzeba się uczyć społecznego życia... mieszkańcy tego domu to ludzie w gruncie rzeczy przyzwoici, ale zaczynają » przeginać pałę «... chcieliby zepchnąć wszystkie obowiązki na jednego człowieka... Nie martwmy się jednak zbytnio: chyba zrozumieją, że racje trzeba wyważyć... ten dom to nasze wspólne gospodarstwo i razem musimy je doprowadzić do porządku...".

 

Odcinek XV: Usunąć kolejne restrykcje

Wcześniej, 21 grudnia 1982 r., film został przyjęty na kolaudacji, ale z zaleceniem wykonania poprawek. Pełną listę Naczelna Redakcja Filmowa przygotowała wiosną. Scena zakładania podsłuchu u profesora (Voita) miała wylecieć z filmu. Prof. Bossak tak to uzasadniał: "Kto pozwoli na to, byśmy wmawiali milionom ludzi, że ta czy inna organizacja quasi-społeczna, quasi-polityczna, quasi-narodowa mogła w Polsce instalować podsłuch? O ile sobie przypominam, za numer tego rodzaju przepędzony został nawet prezydent sporego państwa".

Do odcinka VI redakcja miała trzy uwagi:

- Proszę usunąć z rozmowy dzielnicowego z Aniołem polecenie zdjęcia flag przed 3 maja;

- Z dowcipu opowiadanego na próbie kabaretu proszę usunąć zdanie "aż mu spadły walonki";

- Z rozmowy proszę usunąć uwagę o młodzieży "lekcje historii po nocach urządzają".

Najwięcej było uwag do ostatniego odcinka:

- Z monologu Wilhelmiego proszę usunąć stwierdzenie "program jest słuszny, tylko z takimi ludźmi trudno go wykonać";

- Usunąć z rzekomego wywiadu Anioła w telewizji stwierdzenie "wprowadziliśmy kolejne restrykcje";

- Usunąć stwierdzenie "Klub pod wezwaniem Potiomkina";

- Usunąć z monologu Wilhelmiego zdanie "Wspólnym wysiłkiem budowali my";

- Usunąć w całości rozmowę Gołasa z Voitem zaczynającą się od słów "Ja przeczytałem tę pana broszurę".

 

Odcinek XVI: Z parówką w d..., czyli kredo komediowe Barei

W trakcie kolaudacji wywiązuje się też dyskusja o "parówce w d...". Tow. Winnicki (Gajos) opowiada w filmie Aniołowi żart o babie, która przychodzi do lekarza z parówką w d... Anioł żartu nie pojmuje, ale z pełnym szczęściem na twarzy szczerze zachwyca się dowcipem tow. Winnickiego: "Co za człowiek! Co za człowiek!".

Jeden z uczestników kolaudacji chce tę scenę usunąć. W odpowiedzi Bareja wygłasza swoje kredo komediowe: - Panu nie podoba się dowcip o parówce, bo jest tam powiedziane brzydkie słowo "d...". A on [Anioł - red.] się śmieje z tego dowcipu, nie zrozumiawszy go. Uważam ten żart za dobry, ponieważ ośmiesza Anioła. Tylko wtedy człowiek może się śmiać, kiedy widzi na ekranie śmiech z obnażonej głupoty. To jest moja teza śmiechu i to się sprawdza.

 

Odcinek XVII: Kryzys "żyletkowy" mamy za sobą

Maciej Rybiński, dziś redaktor "Rzeczpospolitej", pisząc w lipcu o "Alternatywach" na łamach swojej gazety, przytoczył list, jaki dostał od Barei w sierpniu 1983 r. "Ponieważ wiedziałem od ekipy, że telewizji zależy na naszym serialu, mogłem spokojnie być nieco nieustępliwy. Ja jestem cierpliwy i mogę czekać aż do ponownej rejestracji » Solidarności «" - pisał Bareja.

Negocjacje z redakcją filmową, a potem z cenzurą trwały prawie cztery lata. Cenzorka z Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk po pierwszym pokazie powiedziała, że musi obejrzeć film ponownie, bo za pierwszym razem tak się śmiała, że nie zwróciła uwagi na meritum.

Wreszcie, pod koniec 1986 r., taśmy z kolejnymi odcinkami były przygotowane do emisji, zafoliowane i złożone w specjalnie strzeżonym miejscu w telewizji z tzw. klauzulą nietykalności (żeby nikt nie mógł już nic zmienić). - Ale w piątek przyszli dwaj panowie z cenzury. Oglądali to jeszcze raz przed niedzielną emisją - pamięta Jacek Szota, II kierownik produkcji. Po emisji w prasie pojawiła się lawina druzgocących recenzji. "Głos Wybrzeża" pisał: "...niektóre realia przestały już urastać do rangi aktualnych problemów (np. kryzys » żyletkowy «mamy od dawna za sobą)".

Stanisław Bareja umarł na serce 14 czerwca 1987 r., kilka miesięcy po pierwszej emisji serialu.

 

Odcinek XVIII: Stanisław Anioł dojeżdżał z Łukowa

Jerzy, nazwijmy go Anioł (prawdziwego nazwiska mam nie podawać, "bo jak napisało o nim » Życie Warszawy «, to dzieci miały nieprzyjemności"), jest w 1980 roku mechanikiem samochodowym w Wodzisławiu Śląskim. Żeni się z Grażyną i osiedlają się w podlubelskiej wsi Łuków. Chcą się wyrwać do miasta, ale nie mają mieszkania.

- Zrób to co ja, zostań dozorcą - radzi Jerzemu kolega.

W 1985 r. Jerzy Anioł zatrudnia się w ursynowskiej spółdzielni Na Skraju jako sprzątacz. Jeśli się sprawdzi, zostanie dozorcą.

- O to mieszkanie chodziło, nie o pracę, bo praca wtedy była - wyjaśnia mi pani Grażyna.

Dzień Jerzego Anioła wygląda teraz tak:

2.15 pobudka;

4.02 pociąg do Warszawy;

8.20 podpisanie listy pracowniczej (powinien być o 8, ale zwykle idą mu na rękę);

23.00 powrót z Warszawy, kolacja, dwie godziny snu i od nowa. Tak przez dwa lata.

Wreszcie spółdzielnia zwalnia poprzednią dozorczynię z Grzegorzewskiej 3, bo źle pracowała. Wiosną 1987 r. nowym gospodarzem domu zostaje Jerzy, nazwijmy go Anioł.

 

Odcinek XIX: Fotografia z "Alternatywy"

Na początku lat 90. państwu Banachom zmienił się widok z okien na drugim piętrze serialowego bloku. Kamienną pustynię przysłoniły szybko rosnące topole.

Kilka lat później Elżbieta Banach zaczęła zauważać młodych ludzi, którzy pokazywali sobie dom palcami. I fotografowali się na jego tle.

Żródło: Gazeta wyborcza - Duży Format - 2 października 2002 (Wojciech Staszewski)