ALTERNATYWY 4 CIĄGLE FASCYNUJĄ POLAKÓW
W styczniowym numerze Dziennika (nr 14/2008) ukazał się artykuł zatytułowany "Alternatywy 4 ciągle fascynują Polaków", który towarzyszył wydaniu 3 płytowej kolekcji DVD z serialem Alternatywy 4. W ramach tego artykułu jego autor Cezary Polak przeprowadził wywiad z żoną Stanisława Barei. Oto jak na jego pytania odpowiadała pani Hanna Kotkowska-Bareja.
Jak doszło realizacji serialu "Alternatywy 4"?
Początków nie znam - dowiedziałam się o projekcie kiedy mąż już pracował nad scenariuszem z Maciejem Rybińskim i Januszem Płońskim, dziennikarzami pisma ITD, w którym prowadzili rubrykę satyryczną. Wydaje mi się, że panowie mieli tekst, szukali reżysera i tak trafili do mojego męża. Wcześniej było odwrotnie. Mąż miał pomysły i szukał współpracowników. Nie ufał sobie do końca, zawsze chciał mieć w pracy nad scenariuszem "przeciwnika". Takim wspaniałym "przeciwnikiem" był najpierw Jacek Fedorowicz, a potem Stanisław Tym. Lubił "Alternatywy", uważał, że serial mu się udał.
Skąd czerpał pomysły na filmy?
Bardzo dużo brał z gazet, a po za tym z autopsji. Prowadziliśmy zwyczajne życie, nas też dotyczyły kolejki po wizy, czy kłopoty z kupieniem wędliny. Myśmy nigdzie nie należeli, nie mieliśmy znajomości. Wiele historii z jego filmów jest zasłyszanych. Nam też z zdarzały się podobne historie, ale nie przypominam sobie sceny, którą mąż przeniósł z naszego życia do filmu w skali jeden do jednego.
Jak Stanisław Bareja reagował na peerelowskie absurdy, które wykpiwał na ekranie?
Ze stoickim humorem. Myśmy nigdzie nie należeli, nie mieliśmy znajomości, więc wiadomo było że, nic się nie da zrobić. Jego ostatni wyjazd do Niemiec, podczas którego zmarł, był odwleczony o rok, bo ministerstwo odmawiało mu zgody na wydanie paszportu.
A dlaczego krytykował PRL używając woalu satyry i kręcąc komedie?
Zawsze chciał robić takie kino. Mówił, że na planie, kręcąc komedie nie stosuje wobec siebie żadnej cenzury, jest wolny. Wydaje mi się, że niektóre jego filmy są niedorozumiane. Myślę zwłaszcza o "Małżeństwie z rozsądku".To tam po raz pierwszy pojawiły się wątki, które kontynuował w następnych filmach. Sceny z "Ciuchów", bazarów, bohaterowie, którzy kombinują, szukają dziury w przepisach - z pozycji ideologicznej figury nieprawomyślne.
Stanisław Bareja miał kłopoty zarówno z cenzurą jak i ze środowiskiem, które nie ceniło jego filmów. Jak znosił ten ostracyzm?
Udawał, że wszystko jest dobrze, ale zaczął chorować na serce. Wie pan, że mój mąż dopiero niedawno dostał nagrodę za swoją twórczość? Przedsiębiorstwo "Ruch" uhonorowało go szklaną statuetką za komiczną sceną handlu mięsem w kiosku z gazetami z "Misia".
Żródło: Dziennik - nr 14 (17.01.2008), foto: jelonka.com