FORUM
Serial Alternatywy 4
wróć na listę tematów »"Alternatywy 4". Antysocjalistyczny pamflet za pieniądze władzy ludowej
Odcinek I: Nasz dom
Maciej Rybiński właśnie wprowadził się do nowego mieszkania na warszawskim Okęciu. Jest rok 1979. Mieszkanie jest z przydziału, bo za schyłkowego Gierka mieszkania są z przydziału, a nie za pieniądze. Ale Rybiński potrzebuje pieniędzy - na meble, na utrzymanie żony i dziecka. Pensja dziennikarza "ITD" (któremu szefuje młody Aleksander Kwaśniewski) nie wystarcza. Razem z kolegą z redakcji Januszem Płońskim napisali już dwa kryminały (udało im się uniknąć obowiązkowej figury, by milicjant był postacią pozytywną) i scenariusz jednego odcinka telewizyjnego teatru sensacji "Kobra".
Rybiński przeżywa typowe perypetie lokatora gierkowskiego bloku - nierówne ściany, odpadające kafelki. Wreszcie zauważa temat: - Ten dom to współczesna Arka Noego.
Piszą z Płońskim konspekt scenariusza - w jednym domu mieszka cała Polska: mądry profesor i głupi docent, robotnik i lekarz, złodziejaszek i emerytka. I wszechwładny dozorca Stanisław Anioł. Telewizja jest zachwycona. Tytuł roboczy: "Nasz dom". Ale w naszym wspólnym domu nie ma już Gierka. Zaczyna się karnawał pierwszej "Solidarności".
Odcinek II: Przyjęcie i zasiedlanie
- Jeśli gołym okiem było widać, że "ściana leci", nie trzyma pionu, to się bloku nie przyjmowało. Ale bloki były już w statystykach jako oddane, więc były naciski z góry, żeby przyjmować. Jeżeli między kuchnią a zlewem było 29 cm i było wiadomo, że się 30-centymetrowa szafka nie zmieści, to i tak przyjmowaliśmy - opowiada Hanna Rolla, starszy referent ze spółdzielni mieszkaniowej Na Skraju. Ostatnia osoba w spółdzielni, która pamięta, jak w bloku na ich terenie kręcono "Alternatywy 4".
Po "przyjęciu" bloki się "zasiedlało".
Pani Rolla sama zasiedliła wtedy mieszkanie na Ursynowie. Na podłogę w łazience musiała od razu wylać wlewkę samopoziomującą. Kiedy mieszkańcy serialowego bloku przy Alternatywy 4 wprowadzają się do swoich mieszkań, okazuje się, że:
- szafa odjeżdża od ściany po krzywej podłodze. Trzeba przykleić ją do ściany szwedzkim klejem;
- rury od kuchenki idą przez środek kuchni, a nie pod ścianą - fachowcy, którzy je założyli, proponują teraz przerobienie rur, ale "prywatnie";
- jedno mieszkanie ma zamurowane wejście - wprowadza się tam potem Z. Kołek, któremu omyłkowo przydzielono lokal razem z Z. Kotkiem.
Na rozgrzebanej budowie leżą dwaj robotnicy. Mieszkańcy, którzy dostali już przydziały, dopytują się, dlaczego nikt nie kończy ich domu. Budowlańcy tłumaczą: blok był w zeszłorocznym planie, ale nie został skończony; w tegorocznym go nie ma - więc się nie buduje. Jednak po kilku dniach robota wre. Co się stało? Blok wszedł do przyszłorocznego planu, a zostanie oddany w tym roku - przed terminem, w ramach zobowiązania załogi.
Kierownik planu Paweł Hegeman pamięta, jak szukali odpowiedniego budynku do tej sceny. Znaleźli: ba-łagan, porozrzucane deski, cegły. Kie-rownik budowy zgodził się na zdjęcia. Za dwa dni przyjeżdża ekipa, a tam wszystko wysprzątane, poukładane. Trzeba było szukać od początku.
Odcinek III: W tym samym kostiumie
Na reżysera filmu telewizja wyznaczyła Stanisława Bareję. Jego komedie ("Poszukiwany, poszukiwana", "Nie ma róży bez ognia", a wreszcie "Miś") publiczność oglądała z ochotą, a elity z pogardą. W środowisku filmowym istniał termin "bareizm" - niechlujne filmy bez ambicji.
- Na jego filmach uczono nas, jak nie należy ciąć, reżyserować - opowiada Violetta Buhl, asystentka reżysera przy "Alternatywy 4". - A on mówił, że nie będzie pieścić ujęć. Ważniejszy dla niego był celny dowcip. Wprowadził zasadę: jeden plan ogólny, a potem plany bliskie. Dziś tak się kręci wszystkie telenowele.
Violetta Buhl trafiła do "Alternatyw" z "Przypadku" Kieślowskiego. - Przyszłam bez przekonania, chciałam to tylko odbębnić. Miałam poczucie, że jestem stworzona do rzeczy ważnych. Ale dziś te filmy ważne i poważne drażnią patosem. A filmy Barei przeżywają drugą młodość.
- Zawierają więcej prawdy o tamtych czasach niż całe kino moralnego niepokoju - twierdzi współscenarzysta Maciej Rybiński.
- Staszek był królem chaosu - mówi II reżyser filmu Andrzej Swat. Dlatego obowiązywała zasada, że nikt z aktorów nie zmienia kostiumu przez cały film. Żeby nie było tak, że na początku sceny aktor gra w innym ubraniu niż w jej zakończeniu dokręcanym po kilku tygodniach.
Na początku zdjęć - zimą - Miećka Aniołowa (Bożena Dykiel) wchodzi do biura męża w grubym futrze i dowiaduje się o przeprowadzce do Warszawy. Potem ekipa dokręca poprzednie ujęcie - Aniołowa idzie po ulicy i wchodzi do urzędu. Ale wtedy jest już lato. Więc co z tym futrem? Bareja wymyśla, że Aniołowa kupi je okazyjnie na bazarze.
Odcinek IV: "Myśli" Sofronowa
W willi Stanisława Barei na warszawskim Mokotowie mieściła się bimbrownia (ze świetnym ponoć bimbrem śliwkowym), a potem także nielegalna podziemna drukarnia. Maszynę drukarską Bareja przywiózł z Niemiec "maluchem" (126p), gdy wracał z operacji serca.
W tej willi autorzy Rybiński i Płoński przerabiają swój konspekt na pełny scenariusz. Bareja uczy ich, co to jest humor sytuacyjny. Raz mówi do Rybińskiego: - Obejrzyj sobie scenę, jak Chaplin usiłuje złapać oliwkę na talerzu, i spróbuj to opisać, tak żeby to było śmieszne.
Rybiński uznał, że to w sposób oczywisty niemożliwe. A Bareja ciągnie: - Doprowadzić ludzi do płaczu jest łatwo, do śmiechu dużo trudniej.
- Od początku staraliśmy się przemycić trochę aluzji politycznych. A jak włączył się Staszek, poszliśmy na całego - opowiada Rybiński.
Tow. Winnicki będzie więc w filmie z powagą tłumaczył decyzję KC PZPR o całkowitym zaprzestaniu produkcji mięsa. Konstruktor zbuduje robota do stania w kolejkach. Nauczycielka na próbie kabaretu blokowego ze śmiertelną powagą wygłosi wiersz na cześć gospodarza domu - satyrę na peerelowską obrzędowość i sojusz robotniczo-chłopski:
Gospodarzu tych dożynek,
Twoja przecież to zasługa,
Że dzień w dzień słychać meldunek
Rośnie w górę Polska druga!
Scenariusz dają do zatwierdzenia w karnawałowym roku 1981. Cenzura puszcza niemal wszystko, przycina tylko podszczypywanie ZSRR.
Rybiński: - Wprowadziliśmy postać Sofronowa, raz miał być pisarzem, raz poetą, filozofem. Dozorca Anioł miał się na niego stale powoływać. Zostało chyba jedno odwołanie i książka "Myśli" Sofronowa, którą dozorca wręcza profesorowi.
Kandydatem Barei do głównej roli dozorcy Stanisława Anioła jest Ludwik Pak, aktor w typie Himilsbacha.
Drugi reżyser Andrzej Swat: - Anioł byłby wtedy kimś w typie Albina Siwaka (beton z KC PZPR). My widzieliśmy na tym miejscu zdemoralizowanego, zdeklasowanego inteligenta z PRL-owskiego chowu. Przekonaliśmy Bareję do Wilhelmiego.
Anioł jest w filmie działaczem partyjnym z Pułtuska przeniesionym w trybie służbowym do Warszawy.
Odcinek V: Zginęli pod Karl-Marx-Stadt
Zdjęcia zaczęły się 9 grudnia 1981 r. Violetta Buhl notowała wszystko w małym niebieskim kalendarzyku.
9 XII - wnętrze rudery Balcerków na Pradze. Scena 20/14 - 44 m.
To znaczy, że zaplanowano scenę 20., która miała zająć 14 m taśmy filmowej, czyli 30 sekund. Przygotowano na to 44 m taśmy - na trzy duble. Jeżeli jakaś scena nie szła i trzeba było ją powtórzyć więcej razy, to zużytą kliszę należało za- oszczędzić w innym ujęciu. Dziś, kiedy kręci się na kasetach, nikt już tak metrów taśmy nie liczy.
11 XII - biuro spółdzielni i gabinet prezesa, 60 m.
To scena, w której Bronisław Pawlik (ob. Cichocki) przychodzi do prezesa po obiecany przydział na mieszkanie, a prezes każe mu najpierw przynieść zaświadczenia o zgodzie rodziców, skoro zaś rodzice nie żyją, to zaświadczenia o ich śmierci. Potem Bareja stoczy wiele bojów z cenzurą o okoliczności śmierci rodziców Cichockiego.
Andrzej Swat zapamiętał taką rozmowę Barei z cenzurą:
Cenzura: - Zginęli na zsyłce? Nie, tak nie może być.
Bareja: - To niech będzie, że pod Lenino.
Cenzura: - On to jeszcze, ale ona?
Bareja: - Była sanitariuszką.
Cenzura: - Nie, też niedobrze. Nie będziemy eksponować ofiar tej bitwy. Niech pan wymyśli inne miasto.
Bareja (śmiertelnie poważnie): - Karl-Marx-Stadt.
Ostatecznie w emitowanej w la- tach 80. ocenzurowanej wersji fil- mu ojciec Cichockiego "umarł jeszcze w czterdziestym trzecim". W nadawanej dziś pełnej wersji "w czterdziestym trzecim u nich na mrozie".
Kalendarz Violetty Buhl z 1981 r. przydał się jeszcze przez dwa dni:
12 XII - biuro spółdzielni, sekretariat gabinetu, 58 m.
13 XII - WOJNA.
Odcinek VI: Bez dostępu do telewizji
Sierżant Klimek jest potwornie zdenerwowany. Stoi przed nim kwiat polskiego aktorstwa, ludzie, których dotąd znał tylko z ekranu i podziwiał: Dykiel, Kaczor, Pokora, Voit, Gołas, Bończak. Wszyscy przyjechali pod bramę telewizji o szóstej rano, bo 13 grudnia 1981 r. ekipa ma kręcić scenę zbiorową w spółdzielni mieszkaniowej. Ale Telewizja Polska na mocy dekretu o stanie wojennym stała się jednostką zmilitaryzowaną. Sierżant Klimek ma rozkaz, by nikogo niepowołanego nie wpuszczać do środka.
W końcu pojawia się Roman Wilhelmi: - Nazywam się Stanisław Anioł - przedstawia się żołnierzowi - i chcę tu wejść do pracy.
- Nazywam się sierżant Klimek. Jestem sierżantem Wojska Polskiego, kraju z szerokim dostępem do morza - recytuje żołnierz i zastawia drogę Aniołowi. Andrzej Swat, który to wszystko obserwował, przypuszcza, że sierżantowi musiały się wtedy pomieszać wszystkie szkolenia ideologiczne, jakie przechodził przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Odcinek VII: "Tygodnik Mazowsze" przy śniadaniu
Dlaczego czasem skrzypią deski w "Złotopolskich"? Dlatego że w czasie wesela u Balcerka zdarzył się potop.
Ekipa filmowała zalewanie kolejnych mieszkań przez wodę tryskającą z rur, kranów i zaworów. Wszystko to działo się w hali zdjęciowej na Woronicza - tu gdzie teraz kręci się "Złotopolskich". Bo mieszkania z serialu "Alternatywy 4" to dekoracja zbudowana przez scenografa Jacka Osadowskiego. Mieszkań było kilka, przy kolejnych scenach przestawiano tylko meble i elegancki pokój śpiewaczki zmieniał się w melinę Balcerka. Klatka schodowa to półtorej kondygnacji schodów zbudowanych w hali zdjęciowej.
Zdjęcia zaczynają się ponownie w lutym 1982 r. Obowiązuje jednak bojkot - aktorzy (poza wyjątkami) nie pracują dla telewizji.
Andrzej Swat: - Bareja załatwił niemal oficjalne zwolnienie od bojkotu od podziemnej "Solidarności".
"Alternatywy 4" są jedynym filmem kręconym wówczas w Polsce. Władze starają się nie wtrącać, by ekipa nie przerwała pracy.
- To były najpodlejsze miesiące stanu wojennego. A dla nas była to enklawa wolności - wspomina Violetta Buhl.
Andrzej Swat: - Do śniadania czytało się "Tygodnik Mazowsze", wcale nie po kryjomu, tylko oficjalnie na stole. Było tam mnóstwo ubeków, ale nie mogli sobie poradzić z manierą opozycyjnej ostentacji, która panowała na planie.
Operatorem jest Wojciech Jastrzębowski, którego brat Jerzy, członek władz "Solidarności", ukrywa się. Władza żąda od Barei zmiany operatora, Bareja odmawia, władza ustępuje. A kiedy Jastrzębowski dostaje wezwanie na przesłuchanie na Rakowiecką, Bareja co chwila dzwoni do MSW, kiedy mu puszczą operatora.
Na gorąco zmieniają scenariusz. Już wcześniej postanowili, że profesor będzie KOR-owcem. Teraz wymyślili, że jest do niego pilny telefon. Profesor ścisza głos: - Adam, spokojnie, nie jąkaj się, co się stało?
Odcinek VIII: Owies zasiany, drzewko przywiezione
- Jak ktoś całe życie mieszkał w mieście, to się za Chiny do wiochy nie przyzwyczai - to jedna z sentencji filmu, które weszły do języka potocznego. Wypowiada ją Balcerkowa, nie mogąc pogodzić się z eksmisją z paskudnej praskiej rudery do nowego bloku przy ul. Grzegorzewskiej 3 na Ursynowie.
- Niedawno na spotkaniu w domu kultury bodaj w Garwolinie publiczność mi tę kwestię chórem wyrecytowała - wzrusza się Zofia Czerwińska. Bareja dopieścił to ujęcie jak ni-gdy, kazał powtarzać je z dziesięć razy (zazwyczaj - najwyżej dwa). Scenograf Jacek Osadowski wybrał Ursynów dlatego, że był blisko ulicy Woronicza, gdzie kręcono większość zdjęć. Znalazł miejsce, gdzie nie przeszkadzali sobie z mieszkańcami - wejście do bloku przy ul. Alternatywy 4 zagrało wejście do nieczynnej jeszcze pralni osiedlowej.
Osiedle, na którym stoi filmowy blok, nazywało się wówczas Na Skraju. Pobliskie ulice kończyły się kilkadziesiąt metrów dalej, w polu. Dzisiaj to centrum Ursynowa, dalej wyrósł schludny Natolin i ekskluzywne Kabaty. Mieszkańcy chcieli dwa lata temu powiesić na bloku tabliczkę pamiątkową informującą, że tu kręcono serial "Alternatywy 4", ale nic z tego nie wyszło.
Odcinek IX: A twój pokój naprawdę się spalił?
Podobne do Balcerkowej uczucia na temat miasta i wiochy miała początkowo Elżbieta Banach, dziś emerytowana nauczycielka z Grzegorzewskiej 3. Przeprowadzili się z mężem z dwóch pokoi na Ochocie do czterech na Ursynowie. - Jak tu samochód przejechał, to było święto. Starsza córka jeździła do szkoły autobusem z dziesięć przystanków. Młodsze dzieci, które miały wtedy po cztery lata, już się doczekały szkoły pod blokiem - opowiada pani Elżbieta.
Film ogląda zawsze, bo to z jej balkonu konstruktor wyrzuca lalkę-robota. Pożar u filmowej nauczycielki (do której docent wchodzi potem przez okno) kręcono u jej córki w pokoju. Dzieci potem pytały Magdę w szkole: "A twój pokój naprawdę się spalił?".
Dzisiejsze dwudziestoparolatki z tych okolic pamiętają lokomotywkę, która zagrała w odcinku o problemach grzewczych. Chodziły się tam bawić, aż spółdzielnia w obawie przed wypadkiem wystosowała pismo do ekipy filmowej, żeby lokomotywkę wywieźć.
Odcinek X: Lodówka prominenta
Łatwo było w socjalizmie wyposażyć komnatę królowej Bony. Gorzej, jeśli kręciło się film współczesny.
"Zważywszy, że jest to film par excellence współczesny, wzrasta w postępie geometrycznym skala jego trudności, a to z uwagi na nieprawdopodobną trudność w zdobyciu mebli współczesnych i towarzyszących im bibelotów, jakie będą stanowiły wyposażenie tych dekoracji. Sytuacja bowiem w chwili obecnej na rynku jest taka, że świecą pustką zakłady meblarskie" - pisał przed rozpoczęciem zdjęć kierownik produkcji Tadeusz Baljon do dyrekcji Telewizyjnej Wytwórni Filmowej "Poltel". Dekoratorka Teresa Gruber pożyczała meble od znajomych. Dwie identyczne szafy, z którymi mijają się ekipy przeprowadzkowe na klatce schodowej, wzięła z Poltelu - ponoć na filmie widać firmowe stemple. - Najtrudniej było zdobyć szafki kuchenne. Zapisałam się do prezydenta miasta i on mi wydał asygnatę na dwa komplety - mówi Teresa Gruber.
W epoce kartek na wszystko bardzo trudne było zgromadzenie dużej ilości poszukiwanych artykułów żywnościowych. Potrzebne były przy scenach z lodówką partyjnego prominenta (towarzysza Winnickiego), paczką z Ameryki (do Kotka i Kołka) i na wesele u Balcerka.
Najtrudniejsze było zapełnienie lodówki prominenta. Ekipa oddawała kartki (po jednym odcinku na 30 dkg mięsa), konserwy pożyczano z Peweksu, a wędliny przynosiło się z domu. Największy dramat był w scenie, w której pies docenta zjada pęto kiełbasy. Scenę po- wtarzano kilka razy, utracono bez-powrotnie 5 kg zwyczajnej.
Odcinek XI: Cztery alternatywy dla Polski
W 1981 r. serial nazywa się "Nasz dom". W 1983 r. przy kolaudacji - "Alternatywy 4". Ale w 1982 r. nosi tytuł "Stanisław Anioł". Chodzi przede wszystkim o to, że tzw. jednostki uspołecznione nie mogą wystawiać rachunków na wytwórnię telewizyjną, ale mogą na nazwisko. Np. ob. Anioła Stanisława.
- To nie żart - zapewnia mnie Jacek Osadowski. - Z tego powodu np. serial "Przyjaciele" nosił w produkcji tytuł "Daniel Osadowski".
Ostateczny tytuł wymyślił Bareja. Rybiński: - Staszek mówił, że różne kraje stają czasem na rozdrożu, z którego można pójść albo w prawo, albo w lewo. A Polska ciągle jest na rondzie albo na takim skrzyżowaniu, z którego można zawsze pójść w prawo, w lewo, w górę i w dół. Czyli że u nas są cztery alternatywy.
Odcinek XII: Dentysta w podziemiu
Janusz Bugaj, dentysta, pracuje w Akademii Medycznej. W 1980 r. dostaje mieszkanie na Ursynowie. Z koleżanką postanawiają otworzyć prywat- ny gabinet dentystyczny. Jed-nak w Wydziale Zdrowia Urzędu Miasta mówią im: - Po co zakładać gabinet? Mamy miejsca pracy dla stomatologów w przychodniach na Ursynowie. Bugaj nie chce jednak pracować za państwową pensję, pisze podania, chodzi do radców prawnych - i po pół roku dostaje zgodę.
Teraz zaczyna się walka o przydział lokalu użytkowego. Dyrektorzy osiedli na Ursynowie odmawiają jeden po drugim. Aż okazuje się, że dyrektorem osiedla Na Skraju jest kolega Bugaja ze szkoły.
- Jest szansa, bo zanalazłem lokal, który był zbudowany na pralnię, ale pralnia wyskoczyła z planów - mówi kolega. - Na razie jest tam ekipa filmowa, ale niedługo skończą.
W maju ekipa uroczyście przekazuje klucze doktorowi Bugajowi. Doktor z koleżanką wywieszają szyld "Lekarze stomatolodzy" i piszą, że gabinet zostanie otwarty następnego dnia o godzinie 16.
- Przyjechałem o 15 - opowiada doktor Bugaj. - Patrzę, a tu przed wejściem stoi 20-osobowy tłumek. Pomyślałem, że rura pękła albo było włamanie, a to kolejka do dentysty.
Następnego dnia "lekarze stomatolodzy" zdjęli szyld. Ludzi i tak przychodziło co dzień więcej, niż mogli przyjąć. Dziś doktor Bugaj jest jedynym dentystą w gabinecie. W drugim pomieszczeniu pracował już ortopeda, internista, dermatolog. A teraz wejście do klatki Alternatywy 4 zdobi wielka tablica: "Stomatolog ginekolog".
Odcinek XIII: Za pieniądze władzy ludowej
Pacjenci doktora Bugaja przez wiele lat nie kojarzyli jego gabinetu z filmem. Ale ich dzieci, które dopiero od niedawna chodzą same do dentysty, rozpoznają charakterystyczne wejście.
- Kręciłem niedawno film z grupą skinów - opowiada Wojciech Jastrzębowski. - Nie znam tego środowiska, obawiałem się go, oni też byli nie- ufni. Lody pękły, kiedy oni zorientowali się, że miałem coś wspólnego z "Alternatywami". A ja zauważyłem, że oni porozumiewają się powiedzeniami z Barei i Piwowskiego.
- Moje dzieci (syn 33 lata, córka 25) dopytują się, czy tak było, czy to rzeczywiście był taki dramat, jak się komuś zbiła butelka wódki - mówi Teresa Gruber (dekoratorka i wdowa po drugim reżyserze Krzysztofie Gruberze).
- Młodzież odbiera ten film jako czystą groteskę - sądzi Rybiński.
- To fenomen filmu historycznego - uważa Andrzej Swat. - Atrakcyjny dokument tamtego okresu, o którym oni uczą się w szkole. W dodatku przedstawia ten świat w sposób logiczny: ten dinozaur musiał umrzeć. Największym paradoksem jest, że władza ludowa pozwoliła, by za jej pieniądze powstał najbardziej złośliwy antysocjalistyczny pamflet - dodaje.
Odcinek XIV: Jaki będzie morał
Mieszkańcom udaje się w końcu skompromitować próbującego nimi rządzić Anioła, dozorcą zostaje pracowity Cichocki. Ale Anioł pojawia się w ostatniej scenie z triumfującym uśmiechem - został Kierownikiem Osiedla.
"Czy morał ma być taki: szuje i aferzyści otrzymują wyższe stanowiska, a porządni ludzie będą nadal » kiwani «? A może - mając na względzie nie tylko cenzurę, ale i funkcję samej telewizji - zakończyć takim morałem: ukaraliśmy jednych, a czy teraz będzie nie tylko inaczej, ale i lepiej, zależy także w znacznym stopniu od nas - szarych ludzi, obywateli, czyli widowni?" - pisze 29 marca 1983 r. w notatce do Naczelnej Redakcji Filmowej opiekun artystyczny filmu prof. Jerzy Bossak, wieloletni profesor i dziekan Wydziału Reżyserii łódzkiej Filmówki.
Prof. Bossak proponuje, by dokręcić takie zakończenie: "Staruszek w wózku wygrzewa się przed domem i wypowiada taką sentencję: - Nie ma już Anioła, nie ma Winnickiego, nie ma kombinatora z zarządu spółdzielni... To dobrze... Ale jeszcze trzeba się uczyć społecznego życia... mieszkańcy tego domu to ludzie w gruncie rzeczy przyzwoici, ale zaczynają » przeginać pałę «... chcieliby zepchnąć wszystkie obowiązki na jednego człowieka... Nie martwmy się jednak zbytnio: chyba zrozumieją, że racje trzeba wyważyć... ten dom to nasze wspólne gospodarstwo i razem musimy je doprowadzić do porządku...".
Odcinek XV: Usunąć kolejne restrykcje
Wcześniej, 21 grudnia 1982 r., film został przyjęty na kolaudacji, ale z zaleceniem wykonania poprawek. Pełną listę Naczelna Redakcja Filmowa przygotowała wiosną. Scena zakładania podsłuchu u profesora (Voita) miała wylecieć z filmu. Prof. Bossak tak to uzasadniał: "Kto pozwoli na to, byśmy wmawiali milionom ludzi, że ta czy inna organizacja quasi-społeczna, quasi-polityczna, quasi-narodowa mogła w Polsce instalować podsłuch? O ile sobie przypominam, za numer tego rodzaju przepędzony został nawet prezydent sporego państwa".
Do odcinka VI redakcja miała trzy uwagi:
- Proszę usunąć z rozmowy dzielnicowego z Aniołem polecenie zdjęcia flag przed 3 maja;
- Z dowcipu opowiadanego na próbie kabaretu proszę usunąć zdanie "aż mu spadły walonki";
- Z rozmowy proszę usunąć uwagę o młodzieży "lekcje historii po nocach urządzają".
Najwięcej było uwag do ostatniego odcinka:
- Z monologu Wilhelmiego proszę usunąć stwierdzenie "program jest słuszny, tylko z takimi ludźmi trudno go wykonać";
- Usunąć z rzekomego wywiadu Anioła w telewizji stwierdzenie "wprowadziliśmy kolejne restrykcje";
- Usunąć stwierdzenie "Klub pod wezwaniem Potiomkina";
- Usunąć z monologu Wilhelmiego zdanie "Wspólnym wysiłkiem budowali my";
- Usunąć w całości rozmowę Gołasa z Voitem zaczynającą się od słów "Ja przeczytałem tę pana broszurę".
Odcinek XVI: Z parówką w d..., czyli kredo komediowe Barei
W trakcie kolaudacji wywiązuje się też dyskusja o "parówce w d...". Tow. Winnicki (Gajos) opowiada w filmie Aniołowi żart o babie, która przychodzi do lekarza z parówką w d... Anioł żartu nie pojmuje, ale z pełnym szczęściem na twarzy szczerze zachwyca się dowcipem tow. Winnickiego: "Co za człowiek! Co za człowiek!".
Jeden z uczestników kolaudacji chce tę scenę usunąć. W odpowiedzi Bareja wygłasza swoje kredo komediowe: - Panu nie podoba się dowcip o parówce, bo jest tam powiedziane brzydkie słowo "d...". A on [Anioł - red.] się śmieje z tego dowcipu, nie zrozumiawszy go. Uważam ten żart za dobry, ponieważ ośmiesza Anioła. Tylko wtedy człowiek może się śmiać, kiedy widzi na ekranie śmiech z obnażonej głupoty. To jest moja teza śmiechu i to się sprawdza.
Odcinek XVII: Kryzys "żyletkowy" mamy za sobą
Maciej Rybiński, dziś redaktor "Rzeczpospolitej", pisząc w lipcu o "Alternatywach" na łamach swojej gazety, przytoczył list, jaki dostał od Barei w sierpniu 1983 r. "Ponieważ wiedziałem od ekipy, że telewizji zależy na naszym serialu, mogłem spokojnie być nieco nieustępliwy. Ja jestem cierpliwy i mogę czekać aż do ponownej rejestracji » Solidarności «" - pisał Bareja.
Negocjacje z redakcją filmową, a potem z cenzurą trwały prawie cztery lata. Cenzorka z Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk po pierwszym pokazie powiedziała, że musi obejrzeć film ponownie, bo za pierwszym razem tak się śmiała, że nie zwróciła uwagi na meritum.
Wreszcie, pod koniec 1986 r., taśmy z kolejnymi odcinkami były przygotowane do emisji, zafoliowane i złożone w specjalnie strzeżonym miejscu w telewizji z tzw. klauzulą nietykalności (żeby nikt nie mógł już nic zmienić). - Ale w piątek przy- szli dwaj panowie z cenzury. Oglądali to jeszcze raz przed niedzielną emisją - pamięta Jacek Szota, II kierownik produkcji. Po emisji w prasie pojawiła się lawina druzgocących recenzji. "Głos Wybrzeża" pisał: "...niektóre realia przestały już urastać do rangi aktualnych problemów (np. kryzys » żyletkowy «mamy od dawna za sobą)".
Stanisław Bareja umarł na serce 14 czerwca 1987 r., kilka miesięcy po pierwszej emisji serialu.
Odcinek XVIII: Stanisław Anioł dojeżdżał z Łukowa
Jerzy, nazwijmy go Anioł (prawdziwego nazwiska mam nie podawać, "bo jak napisało o nim » Życie Warszawy «, to dzieci miały nieprzyjemności"), jest w 1980 roku mechanikiem samochodowym w Wodzisławiu Śląskim. Żeni się z Grażyną i osiedlają się w podlubelskiej wsi Łuków. Chcą się wyrwać do miasta, ale nie mają mieszkania.
- Zrób to co ja, zostań dozorcą - radzi Jerzemu kolega.
W 1985 r. Jerzy Anioł zatrudnia się w ursynowskiej spółdzielni Na Skraju jako sprzątacz. Jeśli się sprawdzi, zostanie dozorcą.
- O to mieszkanie chodziło, nie o pracę, bo praca wtedy była - wyjaśnia mi pani Grażyna.
Dzień Jerzego Anioła wygląda teraz tak:
2.15 pobudka;
4.02 pociąg do Warszawy;
8.20 podpisanie listy pracowniczej (powinien być o 8, ale zwykle idą mu na rękę);
23.00 powrót z Warszawy, kolacja, dwie godziny snu i od nowa. Tak przez dwa lata.
Wreszcie spółdzielnia zwalnia poprzednią dozorczynię z Grzegorzewskiej 3, bo źle pracowała. Wiosną 1987 r. nowym gospodarzem domu zostaje Jerzy, nazwijmy go Anioł.
Odcinek XIX: Fotografia z "Alternatywy"
Na początku lat 90. państwu Banachom zmienił się widok z okien na drugim piętrze serialowego bloku. Kamienną pustynię przysłoniły szybko rosnące topole.
Kilka lat później Elżbieta Banach zaczęła zauważać młodych ludzi, którzy pokazywali sobie dom palcami. I fotografowali się na jego tle.
http://serwisy.gazeta.pl/df/1,34471,1044610.html
02-01-2008 (10:34:25) - Marek
Wiesiek |
02-01-2008 (17:23:49) |
Fajny tekst. Dzięki! | |
Ukrytymenel |
02-01-2008 (20:04:10) |
dobre faktycznie )) fajnie się czyta | |
Jordan |
03-01-2008 (19:02:45) |
Świetny artykuł. Lubię takie anegdoty z kręcenia filmów. | |
parys |
03-01-2008 (20:39:17) |
Świetny artykuł, wiele wyjaśnia i jakoś tak człowiek ma lekki dosyt wiadomości na temat A4, co nie oznacza że jest to dosyt całkowity Mała uwaga a nawet zaryzykuję stwierdzenie że sprostowanie... Stanisław Anioł wypowiada słówa - " Co to za człowiek, Co ....to za człowiek" nie po tym jak Winnicki opowiedział mu żart "z parówką w d...." tylko po obietnicy załatwienia mu wyższego stanowiska przez towarzysza. - " Pan wie że pan tu długo miejsca nie zagrzeje, przeciez tacy ludzie są potrzebni nie tylko tu, tam też" to tak na marginesie, nie żebym się czepiał |
|
Walonek |
03-01-2008 (21:26:40) |
A ja się nie zgadzam. Wcale nie są cztery alternatywy tylko pięć. Można iść w lewo, w prawo, w górę, w dół bądź na piwo!!! | |
scorpio44 |
03-01-2008 (22:54:48) |
A ja jeszcze na wszelki wypadek sprostuję, że słowo alternatywa nie oznacza jednej z możliwości, ale oznacza dwie możliwości do wyboru. | |
parys |
09-01-2008 (15:52:06) |
alternatywa >>> http://pl.wikipedia.org/wiki/Alternatywa |
|
scorpio44 |
09-01-2008 (22:45:59) |
Parys, to akurat troszkę inne (matematyczno-logiczno-naukowe) znaczenie tego słowa. | |